Skip to main content

Jak się jest starym dziadem, to marzną stopy. Jak się jest starym dziadem na gravelu w polskich warunkach — marzną od października. W tym roku kalendarz łupie jeszcze mocniej: realnie od września do kwietnia. Wiem, wiem: „nie ma złej pogody…”. Brzmi ładnie na kubku w budce nachalnego sprzedawcy zimowych ciuszków, ale w praktyce to solidne pierdololo — zimny, mokry wiatr robi ze stopami, co chce. Zawsze.

Buty, które trzymają wodę i wiatr na zewnątrz, a ciepło w środku, to nie fanaberia, tylko sanity check. Krótkie dni, długie postoje na światłach, chlapa i błoto — to jest codzienność. Fizik Terra Artica GTX na papierze odhaczają wszystkie „must-have”, kiedy nie kupiłeś biletu na Kanary: membrana Gore-Tex i futrzasta jak koala ocieplina, wyższa cholewka z elastycznym mankietem, BOA do sznurowania oraz podeszwa na tyle sztywna, że można przycisnąć pod górę bez wrażenia, że masz na nogach onuce. Ale…

Budowa: co tu jest i po co

Cholewka ma krój mid-cut z elastycznym mankietem przy kostce — to nie „woder”, ale realnie ogranicza wpadanie syfu od góry i grzeje w kostkę. Zewnętrzny materiał (TPU o wysokiej gęstości) jest łatwy do umycia z błota/soli, a newralgiczne miejsca (czubek, boki, pięta) mają ogumowane wzmocnienia przeciw przetarciom, kiedy przywalisz w coś twardszego. W środku siedzi membrana Gore-Tex Insulated Koala z cienkim futerkiem (no dobra, to szczotkowany polar), więc jest wiatro- i wodoszczelnie z sensowną izolacją na chłód.

Zapięcie to pojedyncze BOA L6 odpowiadające za główne trzymanie stopy + rzep na mankiecie do dociągnięcia góry. Pod spodem podeszwa Fizik X5: nylon z gumowym bieżnikiem, deklarowana sztywność 5/10 — wystarczająco sztywno na podjazd, ale bez drewnianego feelingu przy chodzeniu. Do kompletu dochodzą drobiazgi typu odblaskowe akcenty i profilowana wkładka EVA, którą można znaleźć w ciemnicy. Waga 490 gramów dla rozmiaru 43 (deklarowane przez producenta 430 g).

Dla fanów wpychów po stromym i gliniastym, jest opcja montażu piłkarskich korków po dwa na stronę.

Warunki testowe (żeby było uczciwie)

Fizik Terra Artica GTX posiadam od minionego sezonu, więc test robiony „po polsku”: Jesień–zima–wczesna wiosna. Na wstępie było, że autor jest starym dziadem i mam już w głowie tak ustawione, że zimnego i mokrego szczerze nie znoszę. Nienawidzę. Jak mogę — odpuszczam, bo wolę czucie palców niż heroiczne stories z pluchy. Tylko że czasem to konieczność, więc testowane było w warunkach różnych:

  • temperatura: od +10°C (deszcz i wiatr) do –9°C (suchy mróz), odczuwalne „zero” z marznącą mżawką najczęściej (niestety),
  • pogoda: długie przeloty w deszczu, chlapa po odwilży, mokry śnieg, błoto jak skurwysyn,
  • teren: miejskie dojazdy, szuter premium i leśne dukty ze zwózki po roztopach, kamieniste podjazdy/zejścia po premiumach,
  • pedały: Look X-Track oraz Shimano XTR (m9120),
  • ubranie stopy: cienkie merino oraz grubsze zimowe skarpety,
  • serwis po jeździe: mycie myjką na stacji razem z rowerem, mycie pod prysznicem, suszenie na kaloryferze, suszenie bez kaloryfera, suszenia grzałkami do butów narciarskich,

Takie ustawienia pozwoliły sprawdzić wodoodporność, termikę, oddychalność i transfer w pedał w warunkach, które większość z nas faktycznie ma od września do kwietnia. Nie dziękujcie.

Pierwszy kontakt

Wejście jest proste jak na but z wyższą cholewką: gussetowany język otwiera się wystarczająco szeroko, więc nie trzeba szarpać. W praktyce: wsuwasz stopę, dociągasz BOA, klikasz 2–3 razy dla mikroregulacji i rzepem domykasz kołnierz. W rękawicach — nadal bez dramatu.

Pierwsze 5 minut: stopa siada nisko i stabilnie, bez „pływania” pięty. Śródstopie trzymane równo (bez punktów nacisku), a przód ma sensowną objętość — palce mogą pracować, co zimą realnie pomaga na ciepło. Nie ma efektu „kompresji skarpety”, jeśli tylko wybierzesz odpowiedni rozmiar. Dobra rada – nie kupuj większego rozmiaru z myślą o grubej skarpecie, bo Fiziki zawsze wychodzą „trochę większe”.

Mankiet pracuje przyjemnie razem z ruchem w kostce i raczej nie powoduje dyskomfortu: jeśli masz spodnie wodoodporne (a nie obcisłe rajtuzy) i dasz nogawkę na but, robi się przyzwoity „komin” i nic nie wpada od góry.

Zapięcie: BOA ma sensowną progresję — jak dokręcisz o jeden „klik” za dużo, musisz niestety powtórzyć operację od początku. Przy mocniejszym dokręceniu nie ma „sznurówkowego” ucisku na języku; konstrukcja rozkłada siłę równomiernie, ale wymaga solidnego kręcenia, aby pościągać wyściółkę i mięsisty język.

Wkładka i łuk: stockowa EVA jest neutralna — większości wystarczy. Jeśli masz wyraźny wysoki/nisko łuk, warto rozważyć swoją wkładkę; miejsca w cholewce jest na to dość.

Pierwszy spacer (do klatki, po schodach, po szutrze): but nie „klapie”, pięta siedzi, a gumowy bieżnik daje normalny krok. Nie ma skrzypienia bloków o asfalt – blok jest w pełni schowany pomiędzy wypustkami bieżnika.

Tip na start: być może będziesz musiał podnieść minimalnie siodełko, bo grubsza podeszwa (+ warstwa ociepliny) powoduje, że cały bikefitting poszedł się paść.

Wrażenia termiczne — kiedy jest „w punkt”, a kiedy zaczyna szczypać

Te buty lubią chłód, nie mróz. Najlepszy zakres to +10 do +3 °C: jedziesz w skarpecie merino, palce mają luz, w środku nie robi się sauna, a wiatr nie „gryzie” przodów. W okolicach +5 °C jest wręcz idealnie — czujesz osłonę membrany i nienachalne dogrzanie, bez mufki na nodze.

Przy ~0 °C nadal jest sensownie, ale to już konfiguracja z grubszą skarpetą. Da się normalnie kręcić dłużej, o ile utrzymujesz ruch. Problem pojawia się na postojach: 3–5 minut na wietrze i ciepło z palców ucieka szybciej niż wraca po ruszeniu.

Poniżej zera wchodzimy w strefę „da się, ale po co”: do krótkich dojazdów przeżyjesz, lecz przy dłuższych zimnych rundach zaczyna być chłodno w palce, zwłaszcza gdy jedziesz wilgotny po wcześniejszym deszczu albo łapiesz windchill na zjazdach. To nie są „arktyki” na –10 °C; tu lepiej celować w buty z grubszą izolacją.

Podsumowując: poniżej 10 °C do okolic zera — świetnie; poniżej zera — okazjonalnie, ale to już kompromis. Idealny but na przejściowe, kapryśne dni. Nawet przy grubej skarpecie, to nie są buty na zimę. Przynajmniej dla starego dziada.

Wodoodporność — realny komfort, realne granice

Tu różnica względem „normalnych” butów jest nieporównywalna: w Terra Artica GTX możesz bez stresu łazić po mokrym błocie i śniegu, wylewać z kałuż szuter i nadal mieć sucho w środku. Membrana i uszczelnienia robią robotę, a stopa przestaje żyć w ciągłej loterii „czy dziś przemoknę”.

Ale cudów nie ma. Długi, ciągły deszcz obnaża ograniczenia górnego mankietu: jeśli woda spływa po łydce, to po kilkudziesięciu minutach i tak wlezie do środka od góry. To nie woder. Jedyna sensowna kontra to nogawka na but, która robi „komin” i naprawdę wydłuża czas pełnej suchości. Bez tego — prędzej czy później poddasz się fizyce.

Chodzenie — estetyka i przyczepność

W tych Fizikach na nogach nie wyglądasz jak w narciarskich pantoflach. To raczej schludny, szczupły botek: wąska sylwetka, czysta linia, zero „trepa” w kadrze. Ma to jednak konsekwencje, od spodu jest minimalistyczny, dość zachowawczy bieżnik. W błocie i na ubitym szutrze daje radę, ale na śliskim (mokry kamień, kostka, metalowe kratki, lód) trzeba mieć oczy dokoła głowy — łatwo wyrżnąć. Mam wrażenie, że wiele letnich butów w jakich mam okazję jeździć ma agresywniejsze klocki od spodu, niż te zaproponowane w Terra Artica GTX.

Utrzymanie i trwałość — rok później

Idzie drugi sezon z tymi butami (ok, poza sezonem nie jeździ się tyle, ale okres przejściowy u nas długi jak tasiemiec) i nie noszą śladów uszkodzeń: brak pęknięć na zgrzewach, BOA bez luzów, gumowy otok bez dziur . Mimo perforowanej zewnętrznej warstwy myją się banalnie — szybka „myjka” na stacji razem z rowerem albo prysznic i jest po temacie; sól/błoto nie wchodzą w pory na stałe.

Wyzwanie zaczyna się przy wilgoci od środka. To but z ociepleniem i membraną, więc przy wysokiej intensywności pot potrafi zostać w środku. Rozwiązanie: wyjmujesz wkładkę, stawiasz w ciepłym, przewiewnym miejscu — na spokojnie działa.

Natomiast gdy napiją się na maksa (długa ulewa, wlew od góry), suszenie bywa mordęgą. Real talk: „kaloryfer” kusi, ale lepiej unikać bezpośredniego grzania (kleje i membrany nie lubią). Mój pewniak to elektryczne suszarki do butów narciarskich – wtykasz na noc i rano masz suche. W skrócie: utrzymać w suchości – łatwo; dosuszyć po powodzi – trzeba sprzętu i cierpliwości.

Podsumowanie — dla kogo „tak”, dla kogo „nie”

Dla mnie te buty są naprawdę skuteczne. Jeśli szukasz stosunkowo sztywnego modelu do dynamicznej jazdy w warunkach przejściowych — jesienią, wczesną wiosną czy podczas niestabilnej pogody — i zależy Ci na realnej ochronie przed wiatrem, deszczem i chłodem przy dodatnich temperaturach, Fizik Terra Artica GTX spełniają te oczekiwania. Komfort w porównaniu do standardowych butów (nawet w połączeniu z grubą skarpetą i ochraniaczami) jest nieporównywalnie wyższy — i tu nie ma wątpliwości.

Warto jednak podkreślić jednoznacznie: nie są to buty zimowe. Jeśli planujesz jazdę przy ujemnych temperaturach lub z postojami na mrozie, lepiej sięgnąć po modele z grubszą warstwą izolacyjną i bardziej trekkingową podeszwą. Dla mnie to żaden problem — w głęboką zimę nie jeżdżę, a gdy sypie śnieg, zamieniam rower na narty.

Hajsy

Cennikowo to okolice tysiąca złotych. Napchane tu jest drogich patentów: Gore-Tex, BOA, porządne wykończenia i premium wygląd. Jeśli jeździsz regularnie w przejściowych warunkach (a w Polsce „przejściowe” potrafi trwać pół roku), cost-per-ride szybko się broni: jest cieplej, sucho i bez kombinowania z ochraniaczami.

Z drugiej — jeśli jeździsz sporadycznie, kilka razy w listopadzie i marcu, da się znaleźć tańsze alternatywy: klasyczne buty + solidne ochraniacze, albo zimowe modele bez BOA/Gore-Texu.


Tekst: Michał Góźdź
Zdjęcia: Michał Góźdź, Katarzyna Jasińska