Szwedzki POC w świecie kasków rowerowych to taki high-endowy Mesjasz bezpieczeństwa – solidny, spójny, wiecznie opowiadający tę samą mantrę o innowacji. Marka premium pełną gębą. Ma tylu fanatycznych wyznawców, co ludzi, którzy na widok tych kasków dostają wysypki – głównie przez ten niepodrabialny „styl”, który równie dobrze mógłby być owocem współpracy z Playmobilem. Ale hej, jeśli akceptujesz fakt, że w POC-u wyglądasz jak figurka z Kinder Niespodzianki – sorry, Lego – to nie ma o czym gadać: robią kaski pierwsza klasa. I nie, to nie jest ironia. Kropka.
Z odzieżą to już zupełnie inna bajka. W kolarstwie grawitacyjnym? POC to często marka pierwszego wyboru – szczególnie jeśli masz już dość smutku, który wylewa się z każdej pary spodenek Endury. Ale przenieśmy się na gravel i… no właśnie. POC na gravelu to jak chłopak z dobrego domu, który przyszedł na festiwal techno w swetrze od babci – coś tu zgrzyta. Te ciuchy ani nie są przystępne cenowo, ani nie opowiadają o wielkich przygodach i heroicznych, 12-godzinnych eskapadach do zachodu słońca (jak Rapha), ani nie mają tej modowej zuchwałości, którą emanuje Pas Normal Studios czy Café du Cycliste. W efekcie: nijakość. Ani tragedia, ani olśnienie. Po prostu coś, co leży gdzieś pomiędzy i nie wie, gdzie iść. A jak nie wie, to wiadomo – kaplica.
Novus – mesjasz w świecie wkładek
Na wiosenną premierę dostaliśmy od POC cały rytualny zestaw – bibsy cargo Cadence, pasującą koszulkę z tej samej kolekcji i białe soksy – by stawić czoła tej legendarnej nijakości. Cała narracja POC wokół linii Cadence to w zasadzie jeden wielki hymn na cześć wkładki Novus. To ona ma być rewolucją, objawieniem i kamieniem węgielnym całego przedsięwzięcia.
Co w niej takiego wyjątkowego? Przede wszystkim to, że nie pochodzi z katalogu hurtowni z prefabrykatami, jak 90% wkładek na rynku. Novus to pełna autorskość – projektowana od zera, wyłącznie dla POC, bez skrótów i półśrodków. Proces powstawania? Mapowanie ciśnienia w różnych pozycjach (tak, także tych najbardziej niegodnych), konsultacje z fizjoterapeutami, bikefitterami, i – to nie żart – również ze specjalistami od ginekologii, bo wkładka ma również swój odpowiednik dla kobiet.



Efekt? Kawałek jak z wykresów NASA, szersze podparcie pod kości kulszowe, kanał odciążający dla tych wszystkich „wrażliwych miejsc”, a do tego warstwowa budowa z żelowymi wkładkami dokładnie tam, gdzie dupa mówi „boli”.
Według POC, Novus to nie kolejna miękka gąbka z katalogu „komfort deluxe”, tylko precyzyjnie skalibrowana platforma wsparcia dla ciała w ruchu. I właśnie dzięki niej bibsy Cadence mają nie tyle konkurować z najlepszymi, co patrzeć im z góry z wyraźnym „a nie mówiłem?”. Trzeba przyznać – to wreszcie coś, co POC-owi wyszło z rozmachem. Nawet bardzo. Narracja!







Bibsy POC Cadence Cargo
W przypadku Cadence Cargo POC naprawdę wykonał solidną robotę. To produkt, który pokazuje, że marketingowe hasła o „innowacji” mogą mieć pokrycie w rzeczywistości. Kluczowy element – wkładka Novus – pozytywnie zaskakuje nie tylko konstrukcją (o tym było powyżej), ale i ergonomią Jest cienka, bardzo przewiewna i dobrze oddycha, ale mimo to zapewnia pełen komfort, nawet podczas wielogodzinnych jazd.
W czasie testów – od GravOn 3 Countries po kilkudniowe wyprawy bikepackingowe – wkładka sprawdziła się bez zarzutu. Nie zapada się, nie przegrzewa, nie kumuluje wilgoci – po prostu działa tak, jak powinna.
Równie dobrze wypadają same bibsy. Szerokie szelki dobrze rozkładają napięcie i nie uciskają brzucha, co szczególnie docenia się podczas długich podjazdów. Kieszenie cargo są praktyczne – głębokie, dobrze zaprojektowane i wystarczająco pojemne, by pomieścić wszystko, czego potrzebujesz w trakcie jazdy: żele, multitool, telefon.
Materiał jest trwały i odporny na typowe wyzwania gravelowych tras, a dłuższe nogawki zapewniają lepszą kompresję i stabilność. W praktyce to ten typ bibsów, które po prostu zakładasz i przestajesz o nich myśleć – czyli dokładnie tak, jak powinno być.
Koszulka POC Cadence
Niestety, koszulka z tej samej linii nie dorównuje poziomem bibsom. Krój jest poprawny – testowana w rozmiarze L, choć prawdopodobnie rozmiar M lepiej układałby się na ciele. Sama konstrukcja nie budzi większych zastrzeżeń. Problemem jest natomiast materiał. W dotyku i w czasie jazdy sprawia wrażenie taniego, sztucznego poliestru – porównywalnego raczej z budżetowymi markami niż z segmentem innowacji technicznej.
Nie ma tu oczekiwanego poczucia lekkości ani efektu „drugiej skóry”, który zwykle wyróżnia odzież z wyższej półki.
Dodatkowo rękawy są właściwej długości, ale mają tendencje do pociągania podczas jazdy, a linia szwów układa się w sposób, który wygląda po prostu nieestetycznie – zwłaszcza jak na produkt, który pozycjonuje się jako technicznie zaawansowany i estetycznie dopracowany.
Efekt końcowy? Koszulka wygląda i zachowuje się jak produkt z niższej półki, choć cena i komunikacja marki sugerują coś zupełnie innego. Po bardzo udanych bibsach to spore rozczarowanie.



POC Cadence – uczciwy bilans po kilku miesiącach jazdy
Zostawiając na boku całe marketingowe bzdury i pozycjonowanie marki z ambicjami premium, trzeba przyznać jedno – kolekcja POC Cadence, broni się wkładką i nie bez przyczyny oparto o nią całą narrację w przekazie. Przejeździłem w tych bibsach sporą część lata i pewnie gdyby nie zostały zgubione w Czarnogórze, nadal byłyby bibsami pierwszego wyboru na ciepłe dni.
Na plus całej kolekcji Cadence zdecydowanie zasługuje minimalistyczny design – daleki od krzykliwych, sportowych estetyk rodem z NASCAR czy Formuły 1. Na minus – brak „efektu wow” jeśli chodzi o materiał, którego naturalnie oczekuje się od marki, która chętnie gra kartą innowacji.
POC całkiem sensownie poukładał się cenowo – szczególnie jak na markę, która zwykle nie należy do budżetowych. Bibsy Cadence Cargo w katalogowej cenie 680 zł (niemal zawsze da się trafić na rozsądną promocję) to bardzo solidna propozycja. Wkładka Novus to zdecydowany wyróżnik – lekka, oddychająca i skutecznie podpierająca ciało nawet podczas długich godzin w siodle. Komfort? Zdecydowanie z górnej półki, choć oczywiście, jak zawsze, sporo zależy od indywidualnej anatomii i dopasowania. Obiektywnie jednak to jedne z najlepszych bibów w tej kategorii cenowej.
Z koszulką sprawa wygląda nieco inaczej. Przy cenie 550 zł oczekiwania rosną – i trudno powiedzieć, by zostały w pełni spełnione. Materiał nie robi szczególnego wrażenia, ergonomia i wykończenie również pozostawiają pewien niedosyt. To nie jest zły produkt, ale na rynku znajdziemy w tej cenie koszulki, które są i przyjemniejsze w dotyku, i lepiej skrojone.
Podsumowując: bibsy Cadence Cargo zdecydowanie warte są uwagi, zwłaszcza jeśli priorytetem jest komfort podczas długich jazd. Koszulka Cadence? Niekoniecznie – bo w tej samej półce cenowej konkurencja często oferuje więcej, zarówno jeśli chodzi o jakość wykonania, jak i wrażenia z jazdy.

Tekst: Michał Góźdź
Zdjęcia: Katarzyna Jasińska, Michał „Makyo” Szulhan