Woda skończyła mi się około godziny temu. Wahoo pokazuje 29 stopni w cieniu. W słońcu będzie pewnie pod 40. Bacznie obserwuję jak organizm radzi sobie z tym temperaturowym stresem, ale nic poza dreszczami i skurczem w lewym udzie nie wskazuje, że ma nastąpić jakaś tragedia. Cisnę dalej, układając w głowie narrację, że przecież ludzie jeżdżą w 60 stopniowych upałach po Gorafach, czy innych pustyniach i do najbliższej wody maja 100 kilometrów. Tutaj upał pewnie lewie dobija do 40, ja jestem gdzieś pomiędzy Bukownem, a Trzebinią i za kilkanaście kilometrów, jest bufet z ogromną ilością izotonika, coli i toną arbuza. Cisnę dalej.
Jeżdżenie 180 kilometrowych wyścigów w najgorętsze dni roku, na dwóch półlitrowych bidonach, to może nie jest najlepszy pomysł, jednak… są pewne zasady, których nie powinno się naginać. Wiadomo, rower wygląda źle z czymś większym w koszyku niż 0,5l. Kropka!
Fakty po małopolskim Szutermastrze – mam zanotowane na gorąco!
- Ten cykl zawodów konsekwentnie buduje renomę najlepszych jednodniowych imprez gravelowych w PL, a edycja w Małopolsce jest tylko potwierdzeniem tego.
- 180 kilometrów, nie w górach, to może zalatywać nudą, ale nic takiego się nie wydarzyło – atrakcje na tej trasie były podawane jak taśmociągiem i cały czas działo się COŚ. Od szybkich szutrowych autostrad w lesie, przez malownicze białe drogi wśród zielonych wzniesień Jury, przez gruz i gravelowe tarapaty. Techniczne sekcje (rodem z mtb) po singlach w dolinkach i piekielnie szybkie zjazdy w dół. Wszystko w wyważonych proporcjach, pozostając zbalansowaną i układającą się w logiczną całość, spójną trasą. Finalnie (na trasie długiej) uzbierało się prawie 2,5k metrów pod górę – podjazdy nie dały pospać i kąsały do samego końca.
Na wielki plus, że organizatorzy wyprowadzili wyścig poza miejsca o największym natężeniu turystyki, unikając przy tym nadmiernego zakopania uczestników w piasku (kto zna Jurę KRK-CZ i Dolinki Krakowskie, ten wie, że to wcale nie takie łatwe).
- Nigdy wcześniej nie doceniłem tak świetnie zaopatrzonych bufetów na trasie. Ogromny upał (29 stopni w cieniu) był zdecydowanie przeciwnikiem numer jeden dla każdego, kto wystartował w sobotę, aby zmierzyć się długim lub krótkim dystansem. Izotoniki, woda, cola, do tego owoce i przekąski – wszystko to było zbawienne i pozwalało skupić się na ściganiu, a nie lataniu po sklepach.
- Halo tu baza! Strzałem w 10 była baza zawodów. Dolina Będkowska, to malownicze miejsce i trudno być bliżej natury w jej najlepszym wydaniu. Do tego Bradnysówka ze swoim polem namiotowym, kuchnią i atmosferą, sprawiła, że meta i Fajrant małopolskiego szutermastera była w samym centrum gravelowego świata (no dobra… miasteczka!).
- Czasy kiedy w takich imprezach brali udział tylko kuracjusze i turystycznie jeżdżący gravelowcy minęły. To jest wyścig i czołówka robi niesamowite czasy, a żeby myśleć o okolicach pierwszej 10, trzeba jechać… szybko!
Ale spokojnie. To tylko wyścig. Dla mniej wprawionych, a chcących poczuć atmosferę dobrej gravelowej imprezy jest dystans krótszy, a i na długim, limit czasu pozwala na ukończenie przez zwinięciem mety… mimo deficytów formy. To impreza dla wszystkich.
Dociekliwych wyników rywalizacji zapraszam tutaj: https://wyniki.b4sport.pl/index.php/szuter-master-malopolska/m737.html
Kalendarz Szutermastera
Na cykl zawodów w 2022 roku składa się pięć edycji. Już za niecały miesiąc Szutermaster Kamienna Góra. Sudety! Tam dopiero będzie ogień! Przyjeżdżajcie na Szutermastera, bo jeśli oni robią w gravele dobrze nawet pod Krakowem, to co będzie działo się na Dolnym Śląsku!
Zapisy cały czas otwarte: https://b4sportonline.pl/szuter_master/
Wszystkie zdjęcia wykorzystane w materiale są autorstwa Manuela Uribe (manueluribephoto.com).