Rynek toreb bikepackingowych dotarł do punktu, w którym trudno już „wymyślić koło na nowo”. Dziś standard to: ergonomia (nic nie dynda ani nie irytuje podczas jazdy), wodoodporność i niska waga. Jedynie Tailfin co jakiś czas wrzuca do kotła nowy patent, próbując poruszyć skostniałe towarzystwo.
Cyclite prawdopodobnie w ogóle nie zwróciłby naszej uwagi, gdyby nie jego chłodny, biało-szary minimalizm — estetyka, na punkcie której mamy lekką obsesję.
Od wiosny 2025, dzięki polskiemu dystrybutorowi – provelo.cc, testujemy te torby w różnych konfiguracjach — od wyścigów na lekko po wymagające bałkańskie góry podczas bikepackingu z pełnym ekwipunkiem. Czas więc odpowiedzieć uczciwie: czy „biel i lekkość” od Cyclite faktycznie przekładają się na jakość jazdy, czy to jedynie marketingowa wydmuszka pod efektowne zdjęcia?
Cyclite i kult minimalizmu
W 2020 roku Christoph i Max — dwaj bikepackerzy z doświadczeniem w projektowaniu sprzętu outdoorowego — założyli Cyclite. Miejsce: południowe Niemcy, okolice jeziora Chiemsee i Alp Chiemgau. Punkt wyjścia był prosty: przez lata nie znaleźli na rynku rozwiązań, które naprawdę odpowiadałyby ich potrzebom. Torby były za ciężkie, źle zaprojektowane albo po prostu nie nadążały za stylem jazdy.
Zdecydowali się więc zrobić to po swojemu — bez kompromisów, z pełną kontrolą nad procesem projektowym i materiałami. Pomogło im w tym wieloletnie doświadczenie w branży tekstylnej i lotniczej. To zresztą nie są ludzie znikąd — zaprojektowali setki produktów znająć ograniczenia materiałów i wiedzc, gdzie można zejść z wagi, a gdzie nie warto.
Wg deklaracji tych bawarskich ziomów, których pocztówkę z gór z ich podpisem znajdziecie w każdym kartonie z torbami, Cyclite stawia na trzy rzeczy: niską wagę, wodoodporność i trwałość. Własna tkanina (200D Nylon 6.6 HD Ripstop), własny proces projektowania w bawarskim Grassau, i własne testy — często w warunkach, w jakich zwykły użytkownik pewnie nie miałby okazji jeździć.


Pełny system bikepackingowy Cyclite składa się z 12 różnych toreb, które można dowolnie konfigurować w zależności od stylu jazdy i potrzeb. Całą ofertę znajdziecie na stronie cyclite.cc.
Do testów wybraliśmy raczej klasyczny zestaw — bez nadmiernych kombinacji czy rozwiązań, których sens trudno później obronić. Konkretnie:
- Torba podsiodłowa 8L (w ofercie dostępna także większa wersja: 12,9L) — 228 g
- Torba w ramę w dwóch rozmiarach:
– 01: 2,8 L / 143 g
– XT/01: 3,2 L / 173 g - Torba na górną rurę – 1,7 L / 130 g (dla wersji montowanej na śruby, waga z elementami mocującymi)
- Torba na kierownicę – 12,6 L / 198 g
Zakładaliśmy, że to konfiguracja, która sprawdzi się zarówno w wersji „na lekko”, jak i w rozszerzonym setupie na dłuższe trasy z biwakiem.
Już przy unboxingu czuć, że mamy do czynienia z produktem z wyższej półki — estetyczne kartony, dopracowane detale, kartki z podziękowaniami od założycieli. Widać, że to sprzęt kierowany do tych, którym serce bije w watach, a portfel raczej w euro.
Cały testowany zestaw — pięć toreb o łącznej pojemności 27,7 litra — waży 872 gramy. Dla porównania: to mniej więcej tyle, ile pełny bidon z wodą. Cena? Niewiele poniżej 3000 zł.
Z ciekawostek: w ofercie znajduje się także torba aerodynamiczna na kierownicę, zaprojektowana z myślą o współpracy z lemondką. Nie zdecydowaliśmy się jej testować — klauzula sumienia nie pozwala nam montować rzeczy, które wyglądają tak… no cóż, dziwnie. Może kiedyś. Ale nie tym razem.
Mokry worek smutku
Małe techniczne pierdololo, bo obok konstrukcji i ficzerów to właśnie materiał robi różnicę. To on decyduje, czy po ośmiu godzinach deszczu wciąż jedziesz lekko, czy taszczysz wilgotny worek smutku.
Cyclite szyje (a właściwie: zgrzewa) z własnej tkaniny LiteGrid-RN200T3 — ripstopu, w którym 200-denierowy* Nylon 6 przeplata się z 280-denierowym wzmocnieniem z Nylonu 6.6, stąd ta charakterystyczna „kratka” widoczna gołym okiem.
Po barwieniu materiał dostaje duet powłok: PU na zewnątrz (odporność na ścieranie i brud) oraz TPU od środka (wodoodporność).
Finalnie panele są łączone zgrzewaniem wysoką częstotliwością, więc szwy są hermetyczne i trwałe, a sama tkanina waży około 260 g/m². Przekładając to z inżynierii na jazdę: ultralekko, naprawdę wodoszczelnie i bez histerii na wybojach.
* Odporność materiału na ścieranie i rozdarcie można zmierzyć za pomocą wartości denierów: jednostka ta określa wagę surowej przędzy w gramach na 9000 metrów długości.

Torba podsiodłowa Cyclite /01 – mała
Torba podsiodłowa Cyclite / 01 to dobry przykład filozofii, jaką kieruje się marka: zamiast klasycznego zestawu uprząż + drybag (znanego np. z serii Restrap Race) mamy tu jednoczęściową konstrukcję, co przekłada się na niższą wagę (228 g) i prostotę konstrukcji.
W praktyce pracuje w zakresie około 5–8 litrów — po kompresji do 5 litrów nadal zachowuje kształt i nie tworzy charakterystycznej „kaczuszki” pod siodłem.
Montaż jest prosty, ale solidny: szeroki rzep na sztycy i dwa paski przechodzące przez pręty siodła. W newralgicznych punktach zastosowano metalowe klamry, które nie uginają się pod mocnym dociągnięciem — nie ma tu miejsca na nerwy przy montażu.
Wnętrze torby zostało usztywnione w minimalistyczny sposób, co pomaga utrzymać formę, zwłaszcza przy załadunku od 5 litrów w górę — wtedy całość działa i wygląda najlepiej.
W trakcie jazdy: torba nie buja się, nie dynda, dobrze się kompresuje i — co najważniejsze — praktycznie znika w cieniu roweru. Tak właśnie powinien zachowywać się bagaż w setupie, w którym liczy się waga, prostota i funkcjonalność.
Na grzbiecie znalazło się miejsce na shock cord do podpięcia lekkich rzeczy — np. wiatrówki, rękawiczek albo suszącej się skarpety po nieplanowanym brodzie. Są też elementy odblaskowe, szlufki pod lampkę i dodatkowe paski.
W większym wariancie (12,9 l) Cyclite dorzuca zawór kompresyjny, którego w wersji 8-litrowej nie znajdziemy. Czy to wada? Raczej nie — przy tej pojemności solidne rolowanie i dociągnięcie pasków działa równie skutecznie: powietrze ucieka, kształt zostaje.





Torba na ramę Cyclite /01
Ta torba to klasyczny top tube bag, czyli prawdziwy barek kolarza — wszystko, co chcesz mieć „pod ręką”, faktycznie tam jest. Ponownie zaskakująco lekka (116 g na paskach, 130 g w wersji bolt-on), a przy tym całkiem pojemna (1,1 l). Smukła forma sprawia, że nie obciera kolan i nie zamienia pedałowania na stojąco w lekcję tańca nowoczesnego.
Najciekawszym rozwiązaniem jest pokrywa na zawiasie z magnetycznym domknięciem. Otwiera się jak skrzynka ze skarbami, a do środka można sięgnąć jedną ręką nawet na wybojach. Na długich podjazdach da się zostawić ją uchyloną — jak drzwi, które same zapraszają.
W środku znajdziesz kieszonkę na suwak na karty czy drobiazgi oraz przelot na kabel do powerbanku. Z boku umieszczono element odblaskowy zwiększający widoczność. Całość jest zgrzewana i wodoodporna, więc zamiast szarpać się z zamkami, masz prosty rytuał: otwórz – zjedz – zamknij.
Choć wewnątrz znajduje się plastikowy element usztywniający, który nadaje torbie kształt, nie warto przesadzać z jej wypychaniem. Zbyt duże obciążenie powoduje, że torba „puchnie” na boki, a górna klapa — trzymana wyłącznie na magnesie — może na wybojach nieprzyjemnie się otworzyć.
Montaż? Do wyboru: paski albo śruby M5 do insertów w górnej rurze. W obu przypadkach torba siedzi stabilnie, bez dyndania.




Torba na kierownicę Cyclite /01
Cyclite Handle Bar Roll Bag / 01 — rulon w wersji minimal & ready. To jednoczęściowa torba (nie zestaw: uprząż + drybag), co ma oczywisty plus: tylko 198 g. Minus? Każdego poranka po zwinięciu majdanu trzeba ją przypinać od nowa — to koszt prostoty i niskiej wagi.
Panele są zgrzewane, więc torba jest w pełni wodoodporna. Na grzbiecie znajdziesz shock cord na lekką kurtkę czy rękawiczki, a całość uzupełnia duży odblask.
Najważniejsze w jeździe to czteropunktowe mocowanie: dwa paski na kierownicę i dwa do korony widelca. Dzięki temu torba jest superstabilna nawet na największym gruzie. Opcjonalne paski kompresyjne pomagają dopiąć bryłę między ramionami baranka, nie blokując dolnego chwytu.
Brak zaworu kompresyjnego odczuwa się tutaj mocniej niż w 8-litrowej podsiodłówce. Owszem, da się torbę zrolować „na płasko”, ale proces „odgazowania” trwa chwilę. Zaworek, taki jak w większej podsiodłówce 12,9 l, byłby mile widziany.
Realny zakres użytkowy jest szeroki: długość 33–55 cm, średnica 17 cm. Warto pamiętać o minimum 21 cm prześwitu między kierownicą a oponą.
Protip dla przyszłych użytkowników Cyclite Handle Bar Roll Bag / 01: torba nie ma paska mocującego do główki ramy, więc nie da się zastosować żadnego „spacera”, który odsunąłby ją od tego miejsca. W praktyce oznacza to, że torba ściśle przylega do czoła główki ramy. Jeśli solidnie nie zabezpieczycie tego fragmentu ramy, po tygodniu podróży możecie się pożegnać z lakierem.





Torba w ramę / 01 i XT / 01
Torby testowaliśmy w duecie rowerów: Scott Addict Gravel RC w rozmiarze L i Scott Addict Gravel RC w rozmiarze S.
W dużej ramie L naturalnym wyborem okazała się torba Frame Bag XT / 01 — dłuższa i pojemniejsza, która idealnie wypełnia trójkąt ramy, nie kolidując z bidonem. W mniejszej ramie S ta sama XT / 01 byłaby już za długa. Tu lepiej sprawdziła się Frame Bag / 01 (2,8 l) — krótsza, wciąż zostawiająca miejsce na duży bidon.
Innymi słowy: ta sama filozofia w dwóch rozmiarach. Wybierasz długość tak, by zgrać pojemność z ergonomią ramy i dostępem do bidonów.


Oba modele (2,8 l i 3,2 l) to dwie wersje tej samej idei: niskiej, smukłej torby w trójkącie, która mieści „więcej, niż wygląda”, a jednocześnie zostawia miejsce na bidon.
Co je łączy?
- ultralekka konstrukcja, w pełni wodoodporna (panele zgrzewane)
- dwie główne komory na wodoodpornych zamkach
- wewnątrz: kieszenie siatkowe + haczyk na klucze
- z przodu: zakryty przelot na kabel / camelbak
- na zewnątrz: duży odblask
Co je różni?
- Frame Bag / 01 – 2,8 l, długość dopasowana do większości ram;
- Frame Bag XT / 01 – 3,2 l, dłuższa (46 cm), idealna do większych ram lub gdy chcesz zmieścić więcej odzieży czy jedzenia.
Waga:
- 2,8 l → 98 g (bez wzm.) / 148 g (ze wzm.)
- 3,2 l XT → 113 g (bez wzm.) / 173 g (ze wzm.)



Obie ramówki Cyclite wpisują się w obrys roweru zgodnie z koncepcją aero. Są wąskie, więc nawet solidnie „wypchane pod korek” nie ocierają kolan i nie zaburzają rytmu pedałowania. To ważne, bo właśnie tutaj zwykle lądują cięższe rzeczy: narzędzia, powerbank, kable czy — dla odważniejszych — butelka Jägermeistera. Środek i nisko w ramie to najlepsze miejsce na balast — rower prowadzi się wtedy stabilnie i przewidywalnie.
Dwie komory oraz siateczkowe kieszenie pozwalają szybko zaprowadzić porządek — koniec z Tetrisem po sesji foto czy nocnym serwisie. Przelot na kabel dobrze współgra z setupem, w którym akumulator jedzie w ramie, a lampka siedzi na kierownicy.
Efekt końcowy? Czysto, cicho, bez dyndania i bez kompromisów w ergonomii — nawet gdy trójkąt ramy jest napakowany jak bento przed długim gravelowym dniem.

Wrażenia z użytkowania w terenie
Przez kilka miesięcy sezonu używaliśmy zestawu Cyclite we wszystkich konfiguracjach: od ścigania na lekko, przez weekendowe dwudniówki, po pełny, oblężniczy bikepacking z całym dobytkiem.
Pierwszy wniosek: stabilność. Mimo ultralekkiej konstrukcji i skromnego usztywnienia torby trzymają się na miejscu. Podsiodłówka kołysze się tylko symbolicznie (jak na tę masę jaką ładowałem tam czasami – naprawdę imponujące), a rulon na kierownicy dzięki czteropunktowemu mocowaniu (dwa paski na kierownicę + dwa do korony widelca) siedzi jak przyspawany, nawet na gwałtownych zjazdach czy w szutrowej „pralce”.
W codziennym użyciu docenia się też ergonomię: suwaki i paski mają sensowny rozmiar do obsługi w rękawiczkach, odblaski odbijają światło bez efektu dyskoteki, a magnetyczna klapka w top tube pozwala na rytuał „otwórz–zjedz–zamknij” jedną ręką, nawet na nierównościach.
Drugi wniosek: masa = prowadzenie. Komplet poniżej kilograma naprawdę zmienia charakter roweru — środek ciężkości zostaje nisko i centralnie, a prowadzenie jest przewidywalne również na długich dystansach i trudnym terenie. Oczywiście praw fizyki nie da się oszukać: to, co i ile spakujesz, ostatecznie decyduje o lekkości całego zestawu.
Wniosek trzeci: na dłuższych wyprawach (tydzień i więcej), gdy wozisz „cały dom”, zestaw uprząż + drybag (na kierownicę i pod siodło) bywa po prostu wygodniejszy w logistyce. Jednoczęściowe torby Cyclite wygrywają wagą i prostotą, ale płacisz za to codziennym, czasochłonnym montażem po porannym zwinięciu majdanu. Jeśli Twoim priorytetem jest absolutne minimum gramów i maksymalnie „czysty” set, zaakceptujesz ten kompromis bez bólu. Jeśli jednak w długiej podróży bardziej cenisz rytm „spakuj i zapnij”, klasyczny duet uprząż + drybag wciąż pozostaje bardziej ergonomiczny.
Wodoodporność. Tu nie ma magii, jest inżynieria: zgrzewane panele HF, powłoka TPU od środka, PU na zewnątrz i wodoszczelne suwaki. Po całodniowej jeździe w deszczu i błocie zawartość była całkowicie sucha. Testowaliśmy je też wielokrotnie na stacji benzynowej, myjąc myjką ciśnieniową, której strumień potrafi mocno penetrować — zawartość torby i tak pozostawała sucha. Warunek? Porządnie zrolować zamknięcie 3–4 razy, uważać, by nie przytrzasnąć materiału w suwaku.
Mała uwaga: w absolutnie szczelnych torbach może pojawić się kondensacja od parujących mokrych ubrań — to nie przeciek, tylko fizyka. Bilans? Producent obiecuje wodoodporność i faktycznie ją dowozi, a to jest warunek konieczny podczas użytkowania toreb.

Wytrzymałość i czyszczenie
Przez kilka miesięcy testów nie udało nam się „zabić” zestawu Cyclite. Zamki chodzą gładko, nic się nie rozpruło ani nie pękło, rzepy i paski trzymają bez zarzutu. Oczywiście to wciąż tylko kilkumiesięczne sprawdzanie w terenie — a takie torby kupuje się z myślą o latach. Z drugiej strony, jeśli nie jesteś pro-bikepackersem, realne użytkowanie to zwykle kilkanaście wyjazdów w roku (poza ramówką, która jeździ cały czas). Warto pamiętać, że zgrzewanie ma swoje plusy — lekkość i pełną wodoodporność — ale jest rozwiązaniem zero-jedynkowym: gdyby spaw puścił, realna naprawa oznacza serwis producenta. U nas? Bez historii: przez cały test było bezproblemowo.
A biel? Kontrowersyjna głównie na papierze. W praktyce torby łatwo się domywa — wystarczy myjka razem z rowerem na stacji benzynowej i nie zamieniają się w bure szmaty. Po kilku miesiącach nie wyglądają już jak „śnieżnobiała broszura z katalogu”, ale wciąż są estetyczne i białe, bez trwałych plam. W skrócie: ani się nie sypią, ani nie brudzą w sposób, który psuje humor na zdjęciach czy w trasie.

Podsumowanie
Największą siłą systemu Cyclite jest jego waga — komplet toreb o pojemności blisko 30 litrów waży mniej niż kilogram, a dzięki materiałowi 200D Nylon 6.6 HD Ripstop zachowuje przy tym wysoką odporność na ścieranie i rozdarcia.
Całość jest w pełni wodoodporna (zgrzewane panele + powłoka PU), a w praktyce nawet długie godziny w deszczu czy myjka ciśnieniowa na stacji benzynowej nie poddały wnętrza wilgoci. Do tego dochodzi czysty, minimalistyczny design z odblaskowymi akcentami oraz sprytne detale.
Minusy? Jednoczęściowa konstrukcja wymaga codziennego, czasochłonnego montażu, przez co bywa mniej ergonomiczna niż klasyczny zestaw uprząż + drybag. Ostatecznie to torby dla tych, którzy stawiają lekkość i prostotę ponad wygodę logistyki — ultasów, uczestników wyścigów czy bikepackersów, którzy nie chcą, by bagaż ograniczał im swobodę.
Cena nie należy do niskich (poziom modeli Apidury serii Racing lub Restrapa serii Race), ale w zamian dostajesz system, który łączy lekkość, funkcjonalność i niezawodność, a to w długim horyzoncie może okazać się bezcenne.
Tekst: Michał Góźdź
Zdjęcia: Michał Góźdź
Nota transparentności:
Zestaw toreb bikepackingowych Cyclite do testów dostarczył polski dystrybutor: Provelo.cc. Dystrybutor nie miał wpływu na treść recenzji, wnioski ani końcową ocenę produktu. Recenzja powstała w oparciu o realne użytkowanie toreb w warunkach terenowych.