Nie ścigam się, bo szkoda czasu!
Nie stanąłem na starcie żadnych zawodów od 2 lat. Wychowany na polskim gravelowym ultra, powziąłem przekonanie, że szkoda czasu. Ilość weekendów w sezonie jest skończona. Jeśli się nie ścigasz, to takie imprezy są dla tych, którzy nie wiedzą gdzie jeździć, albo nie mają z kim jeździć. Ani jedno, ani drugie w moim przypadku. A więc ściganie. Odpada! Życie brane garściami. Kolano na drutach. Ściganie odpada!
Pierwszy Gravmageddon w 2021 roku był imprezą wybitną i kameralną. Raczej rodzinne święto, ale takie z którego ciężko wyjść, mimo że impreza dawno skończona. Gravmageddon 2022, to już poważny, mocno obsadzony wyścig. Ponad 250 osób na liście startowej w terminie pokrywającym się z kultowym PGR. Poprzeczka po pierwszej edycji zawieszona bardzo wysoko. Transformacja z kameralnego wydarzenia w pełnoprawną masową imprezę, nie zgubiła tej wyjątkowej atmosfery ani trochę.
Z dystansu krótkiego w roku 22 zapamiętałem 125 kilometrów i 2600 metrów pod górę. Żadne tam ultra. Ta trasa, to było jak wizyta w parku rozrywki – lunaparku. Czysta zabawa! Masa singli, podjazdy, które kąsają, a nie gryzą, gravelowe super szybkie autostrady, izerske asfalty wciśnięte w mgliste góry. Zanim zdążyłem się zmęczyć, byłem już na mecie. Piwko, robota zrobiona. Natychmiastowa gratyfikacja. Fajne!
2024
Najlepsze co mogło się przydarzyć górom Izerskim, to Karkonosze. Czeskie! To wielkie góry. Każde Beskidy, to przy nich kiep. Alpejski klimat, polodowcowe kotły, dolina Łaby, czeski mistycyzm i legendy o Karkonoszu, Duchu Gór (nie mylić z duchem puszczy!).
Najlepsze co mogło się przydarzyć Gravmageddonowi, to Karkonosze. Czeskie! W 2024 KRNAP (to taki czeski odpowiednik Karkonoskiego Parku Narodowego) otwiera się na gravelowy wyścig z Polski. Nie wiem, co trzeba zrobić, aby tego dokonać, ale to fakt. Całe gravelowe złoto czeskich Karkonoszy stoi przed nami otworem.
Przełęcz Karkonoska, Dvoračky, Jizerka, Smedava, Ještěd, Single pod Smrkem i Single Świeradów, podjazd w Gierczynie, Kopalnia Stanisław, Hala Izerska, Chatka Górzystów, Orle, Jakuszyce. No i namówili!
Grażyna! Nie spierdol tego!
Malwina jeździ szybko, mówi umiarkowanie dużo, dobrze wygląda na zdjęciach, ma gravela łudząco podobnego do mojego* i uśmiech jak milion dolców. Nie wiem ile nas dzieli, ale łączy GPX załadowany do Garminów na 180 kilometrów i 4200 metrów pod górę, dwie buły z serem zdeponowane w jej przepakach na pit-stopach (Jakuszyce – 77 kilometr i 2200 up, Gierczyn 135 kilometr i 3200 up) oraz kruchy pakt wspólnej jazdy o niejasnych zasadach, kto czyje ogląda plecy. Przed startem miałem otrzymać instrukcje od Jerzego, co robić jak zacznie przeklinać, ale gorączka przedstartowa zabrała chłopa. Nic nie wiem.
Dystans krótki Gravmageddonu startował w sobotę, długi dzień wcześniej. Cały piątek lało, góry w chmurach i mgle. Zanim wstaniemy Elders Rust będzie na mecie, pokonując 342 kilometry i 10 tysięcy metrów pod górę w 19:57:44. Sobota – idealna pogoda do ścigania, rześko. Nie pada.
Single pod Jagniątkowem wybitne. Mokre i omszałe głazy, śliskie po nocnej zlewie korzenie, doskonałe poranne światło. Jedziemy całą grupą, bo to kilkanaście kilometrów po starcie. Pozowane zdjęcia, zbijanie piątek, nikt tu się jeszcze chyba nie ściga.
Po zjeździe z karkonoskiej przełęczy i szaleńczym przejeździe przez Szpindlera, ale zanim jeszcze zacznie się podjazd-mordobicie na legendarne Dvoračky, Bartek (to ten przedstawiciel handlowy-sekciarz od Amway, Thermomixa i od konkursu Long Hand Gravel), pyta kto od kogo wylicytował w WOŚP wspólną rundę. Suchar! Wtedy tego jeszcze nie wiem, ale zanim dotrę do Gierczyna, sprzęt od WOŚP może być potrzebny. Defibrylator w szczególności.
Nie wiedziałem, że tak szybko można jeździć na gravelu po górach. To jest WYŚCIG!
* Look 765 Gravel RS (ale nie na Campie!).
Wyzwania stają się tym większe, im poważniejsze masz zamiary!
Niewiele jest imprez z polskim kalendarzu graveli, które mogą porwać do spędzenia sporej części dnia na rowerze. Gravmageddon taką jest bez wątpienia. Jeśli miałbyś wybrać tylko jedną w jakiej wystartujesz w sezonie, powinien być to Gravmageddon.
Dla gór przez które prowadzi ta trasa i ludzi, którzy tworzą to święto jazdy na gravelu!
Warto. Po stokroć!