4 lata – tyle czasu minęło od premiery Grizla. Od narodzin, właściwie. Od tego czasu udało mu się zostać gravelowym Passatem, Grzechotnikiem (pozdro Wojtek Sienkiewicz) i Kolorowym w moim przypadku – mój Grizl CF 7 Throwback pokonał 11 tysięcy kilometrów ujebów, w tym Paris-Roubaix Challenge i właśnie zaczyna przebąkiwać coś o serwisie.
Embargo opadło, ale każdy, kto wpadł poklikać sobie na stronie Canyona, wiedział o nowym Grizlu już od ponad tygodnia. Był na stronie. Po cichu wjechał i czekał na reakcję. Zamówienia ruszyły przedpremierowo. Jak zamówienia nowych 13-rzędowych SRAM-ów. W Canyonie lubią, gdy piszemy w komentarzach “fajny ten rowerek, szkoda, że niedostępny”. Lubią też zamieszać: kolory mają może jak VW, ale nowinkami bawią się jak w Mercedesie.
Nowy Grizl, w zależności od wersji, wygląda albo prawie jak stary albo jakby mu się coś stało. To właśnie te drugie najbardziej nas interesowały, ale przegraliśmy walkę o nie z GCN i Bike Radarem. Do nas przyszedł zwykły. O zwykłych dziś nie będzie!

Grizl zgrizlowany
Oni idą na pole albo na dwór, my chodzimy na plac, jeździmy po hałdach, a po wszystkim idziemy na Bernarda nealko. Podobno do tego jest Grizl. Do bycia poza domem. Długo. W brudnych butach. Jak każdy rower w sumie… oprócz szosy!
Nowa odsłona Grizla to ukłon w stronę maksymalnej wszechstronności i przygodowego ducha. Z prześwitem do 54 mm (czyli oponami MTB do 2,1”) Grizl gotowy jest na asfalt, szuter i… Glacensis. Rama oferuje jeszcze więcej przestrzeni na bagaż: zintegrowany schowek LOAD w dolnej rurze, miejsce na dwa bidony i torbę w dużym trójkącie ramy, a także mocowania pod bagażniki z przodu i z tyłu.
Nowa geometria to podobno stabilność i komfort podczas epickich tripów i pewność na zjazdach (tu stanowczo potwierdzamy po pierwszych testach na hałdzie). Zintegrowane prowadzenie linek ułatwia montaż przedniej torby i eliminuje obawy o to, że kable będą żarły lakier. Potrójnie uszczelniane stery ze stali nierdzewnej to szansa na trwałość w gorszych warunkach.
Nowy Grizl trzyma się sprawdzonych standardów: klasyczny zacisk sztycy (w poprzedniej generacji to śrubka w ramie), sztyca 27,2 mm i rura sterowa 1 1/8″.
Dostępny w siedmiu rozmiarach (2XS–2XL), teraz w całej rozmiarówce na kołach 700c. W linii Escape pojawia nowatorski kokpit Full Mounty (który już wzbudza kontrowersje – brzydki, ale prawdopodobnie pierońsko funkcjonalny) oraz system zasilania ECLIPS – innowacyjne, samowystarczalne źródło energii z dynamem i wyjściem USB-C na wyprawy na zadupia.

Original Graveller czy Escape?
Grizl OG to klasyk wśród graveli – szybki, zwinny i gotowy na wszystko. Wyposażony w wszechstronne opony Schwalbe G-One RX 45 mm, zapewnia świetną przyczepność na różnych nawierzchniach. Napęd 1x z szerokim zakresem przełożeń łączy szosową szybkość z off-roadowym zacięciem. Konwencjonalna kierownica i mostek to wygoda i swoboda personalizacji – dla tych, którzy lubią mieć wszystko pod ręką.
Grizl ESCAPE to rower dla tych, którzy lubią zboczyć z utartego szlaku i nigdy nie oglądają się za siebie. Opony Schwalbe G-One Overland 45 mm są praktycznie nie do zdarcia – idealne na długie wyprawy z kupą szpeju. Napęd w stylu mullet (połączenie szosowej manetki z kasetą i przerzutką MTB) daje Ci lepszą kadencję, gdy jedziesz z dużym obciążeniem i masz już trochę dość. A do tego kokpit Full Mounty – unikalne rozwiązanie, które łączy wygodę, miejsce na sprzęt i swobodę na długie dni poza cywilizacją i… okropny wygląd (który za chwilę będzie wyglądem pt. “muszę to mieć”).
Amor w gravelu? Jprdl!
Chcesz go mieć po pierwszym segmencie ujebów, który wbija Ci w dłonie wszystkie sprawy świata – od nieodpisanych maili po niespełnione ambicje – po pierwszym zjeździe, który bardziej przypomina próbę charakteru niż przejażdżkę, wszystko się zmienia. Amortyzacja to nie fanaberia. To oddychający rower.
RIFT – widelec stworzony wspólnie z DT Swiss – ma tylko 40 mm skoku. Ale to nie liczby tu robią różnicę. To, że nagle Twoje przedramiona nie krzyczą po 10 kilometrach. Że możesz puścić hamulec wcześniej, patrzeć dalej. I że te gramy więcej, które waży widelec, oddają ci w zamian pewność, flow i uśmiech, którego nie da się zważyć.
A gdy asfalt wraca, a tabliczka z nazwą miasteczka migocze w oddali – wystarczy jedno kliknięcie. Blokada w kierownicy, sztywno, prosto, gotowość do finiszu.
RIFT ma mocowania na bikepacking – do 3 kg po każdej stronie. I ergonomiczny zdalny lockout.
Tego nie znajdziesz nigdzie indziej. Tak jak nie znajdziesz drugiego dnia, który zaczyna się na błotnistym zjeździe i kończy przy kawie z mlekiem w proszku na przystanku PKS. (Są jeszcze przystanki PKS?).
Wszystko to wymyśliłam, bo w życiu nie założyłabym amora do gravela. Od tego są MTB.
Full Mounty. Kierownica, która wie, że jesteś w drodze – i że nie wszystko mieści się w kieszeniach.
14° flara, miejsce na banany, mocowania na przedłużkę aero i torbę – i wystarczająco przestrzeni, by zabrać ze sobą wszystko, oprócz wymówek.
Technicznie precyzyjna. W duchu – totalna wolność.
Dostępna w 4 rozmiarach 50-420 mm, 60-420 mm, 60-440 mm i 70-440 mm.





ECLIPS. Światło. Zasilanie. Niezależność.
ECLIPS to pięć elementów, które razem tworzą jeden cel: pełna samowystarczalność:
- Dynamo SON 29 S – ciche, wydajne, prawie niewidzialne.
- Bateria Lupine Smartcore – 3500 mAh mocy, którą zawsze masz przy sobie.
- Oświetlenie Lupine – przednie Nano SL z trzema trybami i tylne C14, zgodne z normami STVZO.
- Port USB-C – wejście i wyjście, czyli ładujesz i siebie, i system.
- BlackBox – canyonowy mózg, który wie, gdzie puścić prąd.

Wystarczy 20 km/h. Światło w trybie ECO świeci, system się ładuje, a ty możesz jechać dalej.
Testowany w -40 i +70 stopniach, myty myjką ciśnieniową i certyfikowany na poziomie IPX6 – nie zawiedzie cię, gdy naprawdę tego potrzebujesz.
ECLIPS wygląda jak jazda bez granic. W dzień i w nocy. W słońcu, deszczu, ciszy i wichurze. Chcemy to!




Ilu ich jest? Ośmiu!
- Grizl CF 6
- Grizl CF 7
- Grizl CF 7 ESC
- Grizl CF 8 RIFT
- Grizl CF 8 ESC ECLIPS
- Grizl CF 8 Di2
- Grizl CF 9 ESC RIFT
- Grizl CF 9 ECLIPS





U nas w testach już Grizl CF 7. Wnioski wkrótce.
Tekst: Anna Tkocz
Zdjęcia: Anna Tkocz, Canyon