/

Grevet Watahy – po co nam wyścigi, skoro mamy grevety!

3 minut czytania

Idea grevetu

Razem z Jack Wolfskin, Dorotą „mamba on bike” Juranek i Bartkiem Oleńko aka ZielonyF16, zorganizowaliśmy wydarzenie jakiego jeszcze w Polsce nie było! Imprezę taką, w jakiej sami chcielibyśmy brać udział, a wszystko po to aby zbierać kasę i pomagać dzikim zwierzakom, które trafiają do Ośrodeka Rehabilitacji „Mysikrólik”.

Grevet to gravelowy odpowiednik brevetu – długodystansowego rajdu rowerowego z punktami kontrolnymi, wymagającego od uczestników samodzielności i determinacji do pokonania trasy, która będzie wyzwaniem. Brevet, znany również jako Audax, ma swoje korzenie we Francji na początku XX wieku. Pierwszy brevet odbył się w 1904 roku i był to 200-kilometrowy rajd z Paryża do Gaillon. Brevet różni się od zwykłych wyścigów tym, że nie jest to wyścig na czas, lecz wyzwanie, w którym liczy się pokonanie trasy w określonym limicie czasowym, zazwyczaj bez wsparcia z zewnątrz.

Pozostając bliscy idei brevetu, jednak dalecy od regulaminów i homologacji (na czym polegają te homologowane wydarzenia możecie poczytać na polskojęzycznej stronie brevety.pl), 18 maja zaproponowaliśmy 100 uczestnikom wyzwanie pokonania 100 mil (160 kilometrów) w otoczeniu wyjątkowej przyrody Bolimowskiego Parku Krajobrazowego, który słynie z wybitnych szutrów, czyli Grevet Watahy.

Skierniewice – Żyrardów – Łowicz. Trójkąt gravelowego złota!

Lokalizacja wydarzenia to nie przypadek – położony w centralnej części Polski, z dogodnym dojazdem i świetnie skomunikowany, a przede wszystkim słynący z gravelowych autostrad Bolimowski Park Krajobrazowy był oczywiście bohaterem przewodnim trasy, ale na upchnięcie tam 160 kilometrowej jest za mały. Ponieważ dla wielu uczestników Grevet Watahy był pierwszą okazją do zmierzenia się z takim dystansem, nie chcieliśmy komplikować nadmiernie przebiegu trasy, decydując się na balans pomiędzy szybkimi szutrami, asfaltowymi nitkami z dala od ruchliwych dróg oraz wymagającymi terenowego obycia odcinkami w lasach.

Już po pierwszej wizycie w Bolimowskim Parku Krajobrazowym i objeździe trasy w na początku kwietnia, wiedzieliśmy, że trójkąt Skierniewice – Żyrardów – Łowicz, to epicentrum gravelowego złota!

Na 160 kilometrach trasy atrakcji nie zabrakło, a na uczestników czekały takie niesamowitości jak: Wąwóz Rokita, dolina Rabki, grodzisko stożkowate w Rudzie, dwór w Woli Pękoszewskiej dwór z 1820 roku rodziny Górskich herbu Bożawola, rezerwat Stawy Gnojna im Rodziny Bieleckich, stawy „BORKI” przyrodnicza perełka centralnej Polski i 39 gatunków ptaków, rezerwat Dąbrowa Radziejowska, zalew Żyrardowski, puszcza Mariańska, puszcza Bolimowska, zalew Bolimowski, rezerwat Rawka, pałac w Nieborowie, rezerwat Polana Siwica, rezerwat Kopanicha. Ufff.

Jeśli nie załapaliście się na wydarzenie, cały czas możecie pobrać plik GPX i przejechać samodzielnie trasę. Plik znajdziecie na stronie: www.grevetwatahy.pl

Pieczątki, naszywki i piwo!

Grevet to nie wyścig, nikt nie mierzył tutaj czasu (mimo że obowiązywał bardzo luźny limit ukończenia grevetu w ciągu 12 godzin). Celem było zaliczenie 3 punktów kontrolnych wyznaczonych na trasie, zebranie pieczątek do grevetowej karty i oczywiście zbicie piątek z ekipą na posterunku. Za pokonaną trasę udokumentowaną pieczątkami uczestnicy otrzymywali pamiątkowy zestaw limitowanych naszywek Grevetu Watahy, co otwierało drogę do obficie wyposażonego kateringu i afterparty z DJ i ogniskiem do późnych godzin nocnych… ale wiecie – zasada co na grevecie, zostaje na grevecie obowiązuje!


Fundacja Mysikrólik

Współpraca z Fundacją Mysikrólik była integralną częścią Grevetu Watahy.

Sam udział w wydarzeniu, dzięki ogromnemu wsparciu sponsora Jack Wolfskin Poland był bezpłatny, ale warunkiem zapisania się na grevet, była wpłata min. 50 zł na rzecz Fundacji.

I niech ta nazwa Was nie zmyli! Pracownicy fundacji podają pomocną łapę nie tylko mysikrólikom, czyli malutkim ptakom! W tym Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Zwierząt pomoc znajdują także inne zwierzęta, które zostały skrzywdzone w wyniku wypadków drogowych czy w efekcie kłusownictwa, zatrucia, osierocenia czy uderzenia w szybę. Fundacja zajmuje się rehabilitacją i zwróceniem naturze dzikich zwierząt, a my oraz uczestnicy grevetu z dumą mogliśmy w tym pomóc!

Gorąco zachęcamy, do wpłat i poznania tej niesamowitej historii – wszystko znajdziecie na stronie: www.mysikrolik.org/pl/


Święto społeczności gravelowej

Co to był za weekend! Atmosfera wielkiego gravelowego święta, dzień wypełniony po brzegi emocjami uczestników, wzajemnym wsparciem i radością z podjęcia wyzwania, bo dla wielu zgodnie z przewidywaniami, to były pierwsze 100 milowe dystanse do pokonania. Wszystko to w zakończone wyśmienitą zabawą do późnej nocy. Złoto. Gravelowe złoto!

Integracja społeczności to kluczowy element odróżniający gravele od każdego innego roweru, a Grevet Watahy doskonale to ilustruje. Gravele, to miejsce na grevety, które będą przyciągały coraz więcej entuzjastów wspólnego spędzania czasu na rowerze (a niekoniecznie ścigania się). A czy potrzebujemy wyścigów? Bo takie pytanie pada prowokacyjnie w tytule. Tak – do ścigania!

Podziękowania dla uczestników, sponsorów i partnerów za stworzenie niezapomnianego wydarzenia. Na koniec podziękowanie dla nas! Dobra robota!

Wpłacajcie kasę na Fundację Mysikrólik, kupujcie ciuchy od Jack Wolfskin i wypatrujcie kolejnych dobrych rzeczy!


Tekst i foto: Michał Góźdź
Copyright ETNH 2024

Redaktor naczelny Magazynu ETNH.

Brzmi poważnie! Od 20 lat inspiruje do podróżowania po górach. Inicjator polskiej sceny enduro, obecnie pasjonat graveli, wyścigów ultra i bikepackingu. Stale trzymający rękę na pulsie aktualnych trendów.

4 4 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Poprzednia hstoria

Złap mnie jeśli potrafisz, czyli 10 pytań do Karoliny Migoń

Następna historia

Bikecheck ETNH #10: Hultaj Robbie – różowe najszybsze!

Ostatnie autora

0
Would love your thoughts, please comment.x