Disclaimer: nie czytaj tego, jeśli jeździsz już na tubelessach i tubelessujesz opony kolegom. To prawdopodobnie nie jest poradnik dla Ciebie.
Tubelessy nie chronią przed epidemią, Egipcjanami, szarańczą, dziwnym zapachem z lodówki, głupotą, brakiem skilla i problemami w komunikacji (miejskiej także). Jeśli masz zamiar skakać przez rynienki odwadniające na szlakach w Rudawach Janowickich i czasem nie trafiać w bezpieczny grunt, no to sorry, będzie dużo przeklinania – jeśli wgnieciesz obręcz, system tubeless Cię nie uratuje. Ale jeśli boisz się akacjowych cierni, szkła, ostrych kamyczków i snake bite’ów – tubelessy powinny poprawić sytuację. Na pewno poprawią przyczepność, możliwości podjeżdżania po trudnych nawierzchniach, pewność na zjazdach i nade wszystko komfort.
O co chodzi w tubelessach?
O dwie sprawy: o niższe ciśnienie (nie masz w środku dętki, którą możesz “przegryźć” o krawężnik lub inną przeszkodę) i o uszczelniacz, który sprawia, że o niektórych dziurach w oponie nigdy się nie dowiesz. Jeśli lubisz jeździć na ciśnieniu 3,5 bara, nadal możesz to robić, ale jest przy tym szansa, że zaoszczędzisz na dętkach.

Tubeless – Twój stary chciałby to mieć w rowerze
W ETNH nie mamy wątpliwości: dętki w oponach powinny być zakazane. Miejsce dętki jest w podsiodłówce, na wypadek wypadku typu “potkłem się i wgniótł żem felgę”. Nie jeździmy na dętkach. Bo nie. Ten poradnik nie wyjaśnia, dlaczego tak jest lepiej. Jeśli nie wierzysz w tubeless, nie przekonamy Cię, ale jeśli po prostu nie wiesz, jak się do tego zabrać, służymy pomocą. Odpowiadamy, co jest potrzebne, by przejść na system bezdętkowy, jak zrobić pierwszy montaż i na co uważać. Zero magii, zero czarów. Tylko praktyczne wskazówki, dzięki którym “fear of tubelessing” odejdzie w zapomnienie. Baby (czyli ja) też potrafią to robić! I spokojnie możesz robić to w domu. Niekoniecznie na teakowym parkiecie i w okolicy jedwabnych zasłon, ale w przedpokoju czy na balkonie – bez problemu. Serio!
Czy tubeless jest dla mnie?
Tak, jeśli gravel służy Ci do jeżdżenia, a nie do opowiadania, ile na nim jeździsz.
Mity dotyczące tubelessów?
„Tubeless jest dla zawodowców”.
„Z tubelessami jest za dużo zabawy”.
„W gravelu tubeless nie ma sensu”.
„Jestem za ciężki na tubelessy”.
„Mój wujek jeździł i mu się nie sprawdziło”.
Tubeless w gravelu to przede wszystkim komfort, lepsza trakcja i mniej kapci. Jasne, że czasem trzeba to naprawiać, czasem spędza się parę minut na poboczu w oczekiwaniu, aż mleko zaklei dziurę, a czasem trzeba wygrzebać knoty z woreczka na narzędzia i z sadystyczną satysfakcją i drżeniem rąk wbić się szydłem w oponę… ale serio, tubelessy czynią jazdę milszą, bardziej komfortową i naprawdę skracają listę defektów spowodowanych ostrymi przedmiotami pozostawionymi na drodze przez złośliwy los. Jeśli nie jesteś przekonany, to jest moment, w którym możesz zamknąć ten artykuł.




Co jest Ci potrzebne, by przejść na system tubeless
- Koła i opony przystosowane do zastosowań bezdętkowych – szukaj oznaczeń TR, TLR.
- Taśma tubeless – szczelna, dopasowana do szerokości wewnętrznej obręczy, +2 mm (pro tip: taśma strappingowa Tesa działa idealnie).
- Wentyle tubeless – najlepiej z wymienną wkładką, o długości dostosowanej do wysokości obręczy – około 1,5-2 cm wentyla powinno wystawać z obręczy.
- Uszczelniacz (potocznie zwany mlekiem) – letni, zimowy, z włóknami lub bez. Do gravela zwykle 40–60 ml na oponę. Co lubimy? CST, Stan’s No Tubes, Silca, Trezado, Bontrager…
- Pompka z boosterem albo kompresor – zwykła pompka podłogowa często nie wystarczy. O co tu chodzi? O szybki strzał dużą objętością powietrza, który zmusi oponę do wskoczenia na rant obręczy. Leniwe dmuchanie ręczną pompką w większości przypadków okaże się nieskuteczne, mniej leniwe po prostu Cię wykończy.
- Łyżki do opon, rękawiczki, szmatka, robocze ciuchy – mleko lubi chlapnąć nie tam, gdzie trzeba i nawet jeśli nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, to najlepszych dżinsów jednak szkoda.
- Do późniejszego użytkowania zaopatrz się w zestaw naprawczy do tubelessów, czyli szydło i kilka knotów (gumowanych kabanosków z włókniną w środku, które wciska się w dziurę w oponie w celu jej zmniejszenia i ułatwienia uszczelniaczowi pracy).





Przygotowanie kół i opon
- Zdejmij oponę i dętkę.
- Sprawdź stan obręczy – ma być czysta i gładka.
- Oklej obręcz taśmą tubeless: zacznij 10 cm przed otworem wentyla, naciągając stanowczo, zakończ 20-centymetrową zakładką na pierwszej warstwie. Upewnij się, że taśma jest dobrze dociśnięta do obręczy i nie ma pod nią bąbelków powietrza.
- Przebij otwór na wentyl i zamontuj wentyl, dokręcając nakrętkę od zewnątrz palcami (raczej nie kombinerkami, bo grubszy defekt w terenie uniemożliwi Ci demontaż wentyla bez narzędzi). Sprawdź, czy między obręczą a nakrętką dociskającą znajduje się mała uszczelka. Jeśli nie, znaczy, że ją zgubiłeś. Znajdź ją i zastosuj.





Montaż opony
- Załóż całą oponę na obręcz – obie stopki na sucho, bez mleka w środku.
- Wykręć wkładkę z wentyla – otwór ma być maksymalnie drożny do strzału powietrza.




Umieszczenie opony na rantach (strzał)
- Użyj pompki z boosterem albo kompresora, podając powietrze bez wkładki wentyla.
- Opona powinna wskoczyć na rant – usłyszysz charakterystyczne, dość głośne kliknięcia.

Umieszczenie mleka w oponie
- Spuść powietrze.
- Strzykawką lub butelką z wężykiem wlej mleko przez wentyl (wciąż nie montuj wkładki wentyla).
- Wkręć wkładkę wentyla i dopompuj do docelowego ciśnienia.



Rozprowadzenie mleka i pierwsza jazda
- Pokręć kołem w różnych pozycjach, żeby mleko oblepiło wnętrze opony.
- Posłuchaj – jeśli syczy, mleko w kilka sekund powinno zalepić dziurkę.
- Zrób krótką przejażdżkę, żeby system doszczelnił się w warunkach bojowych.

Tubeless. Konserwacja i eksploatacja
- Dolewaj mleko co 2–4 miesiące.
- Przy większych rozcięciach użyj knota tubeless – przewlecz knot przez otwór szydła, szydłem wciśnij go w dziurę, wyszarpnij szydło z powrotem delikatnie przytrzymując knot.
- Raz w roku zdejmij oponę, oczyść wnętrze, w razie potrzeby oklej obręcz nową taśmą i napełnij oponę nowym mlekiem.
Plusy i minusy systemu tubeless w gravelu
Plusy:
- Niższe ciśnienie = więcej komfortu i trakcji.
- Samouszczelnianie drobnych przebić.
- Brak snake bite’ów (kapci od dobicia dętki o rant).
Minusy:
- Więcej zachodu przy pierwszym montażu.
- Konieczność dolewania mleka.
- Ryzyko, że trochę się pobrudzisz, jeśli robisz to w białej koszuli.

Co może pójść nie tak w systemie tubeless?
Tubeless to nie magia. To system, który działa świetnie, ale jak wszystko – ma swoje ograniczenia. Najczęściej jednak nie zatrzymuje nas sama technologia, tylko strach, że coś pójdzie źle. Zanim więc przejdziemy do praktyki, rozprawmy się z tymi obawami i zderzmy je z rzeczywistością.
„Jestem za ciężki na tubeless”
To jedna z najczęstszych wymówek. Tak jakby system tubeless miał swoje limity wagowe. Prawda jest prosta: cięższy rowerzysta potrzebuje po prostu nieco wyższego ciśnienia, żeby uniknąć dobicia o rant. I to wszystko. Tubeless powstał w MTB, gdzie zawodnicy w każdej wadze jeżdżą po znacznie trudniejszych trasach niż najgorsze nawet szutry. Waga roweru ani rowerzysty nie dyskwalifikuje – jedynie uczy, że ciśnienie dobiera się nie z tabelki, ale z własnego doświadczenia.
„Zimą to się rozszczelni”
Mróz na pewno nie zagraża systemowi. To nie jest tak, że latem wszystko jest okej, a zimą nagle skurcz opony (albo obręczy) powoduje rozszczelnienie systemu. Albo, że mleko zamarza i zupełnie przestaje działać. W praktyce, mleko zimą może jednak szybciej tracić swoje właściwości. By temu zapobiec, stosuj uszczelniacz przystosowany do niskich temperatur i częściej kontroluj jego poziomu. System sam w sobie nie „puszcza” od zimna, ale chemia w środku może być wrażliwa na działanie niższych temperatur.
„Jak złapię dużą dziurę, to koniec”
Scenariusz jak z koszmaru: rozcięcie na 5 cm, mleko wsiąka właśnie w suchy żwir albo co gorsza rozlewa się po asfalcie w strugach deszczu. No halo! Ile razy udało Ci się doszczętnie rozwalić oponę w swojej rowerowej historii? W 80% przypadków przebić mleko ogarnia sprawę, zanim zdążysz powiedzieć „do diaska”. Na większe rozcięcia istnieje knot tubeless – gumowy „robaczek”, który wciska się w dziurę w pół minuty. Jeśli jakimś cudem rozszczelniłeś system i opona spadła z rantu obręczy, zawsze możesz włożyć zwykłą dętkę. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Bez wyjścia jest sytuacja, gdy oponę zje Ci pies. Ale nie opowiadaj tego nikomu.
Opona nie chce wskoczyć na rant
Najbardziej frustrujący moment całego procesu. Pompka, pot, czasem łzy. Najczęstsza przyczyna? Za mało powietrza na start. Trzeba dać oponie prawdziwy „strzał”, najlepiej z pompki z boosterem (dodatkowym zbiornikiem na sprężone powietrze) lub z kompresora (te na stacji benzynowej raczej się nie sprawdzą – nie potrafią dostarczyć gwałtownie odpowiedniej objętości powietrza). Pomaga wykręcenie wkładki z wentyla, bo wtedy przepływ powietrza nie jest niczym zakłócony. Jeśli dalej nic – spróbuj patentu z dętką: załóż oponę klasycznie z dętką, zostaw na całą noc albo i całą dobę i ponów próbę. Stopki same się ułożą.
Mleko wycieka bokiem
Na początku wygląda to źle – jakby cała opona krwawiła. Ale to normalne: mleko musi znaleźć i zatkać mikroszczeliny. Zwykle po kilku minutach wyciek ustaje. Jeśli jednak po godzinie dalej masz mleczną fontannę, przyczyna może być inna – źle naklejona taśma albo wentyl, który nie trzyma.
Opona powoli traci powietrze
Budzi irytację, bo w tubelessie oczekujesz bezobsługowej szczelności. A tu – rano stoisz przed kołem, które wygląda jak smutny balonik po sylwestrze. Najpierw sprawdź najprostsze: czy nakrętka wentyla jest dokręcona. Potem dolej kilka ml mleka – czasem pierwsza dawka była za mała albo zdążyła już zgęstnieć. Jeśli dalej nie trzyma – obejrzyj ranty. Niekiedy winny jest drobny ubytek w obręczy albo oponie.
Mleko zasycha w grudki
W końcu nadejdzie ten moment. Po kilku miesiącach uszczelniacz zamienia się w gumowe gluty i przestaje działać. To nie awaria – to naturalny cykl. Wystarczy dolać świeżego mleka co 2–4 miesiące. A raz w roku zdjąć oponę, wyczyścić wnętrze i położyć nową taśmę. Serwis tubeless – rytuał, który staje się rutyną.
Rozcięcie opony
Nie ma co owijać w bawełnę – zdarza się i to. Ale nie kończy to wyjazdu. Knot tubeless to mały cud techniki: wciskasz gumowy sznurek w dziurę, dociskasz, dopompujesz i jedziesz dalej. Jeśli dziura jest większa, niż knot potrafi załatać – wyciągasz z kieszeni dętkę. Tak, zwykłą dętkę, która w systemie tubeless zawsze pozostanie planem B, który nie jest żadną ujmą. Trochę wyższe ciśnienie i trochę ostrożniejsza jazda – dasz radę.
I tyle. Tubeless wcale nie jest bardziej kapryśny niż dętka – po prostu ma inne wymagania i inne scenariusze awaryjne. Najwięcej problemów pojawia się w głowie, zanim w ogóle spróbujesz.
Podsumowanie. Pierwsze tubelessowanie w trzech krokach
- Przygotuj koło – taśma, wentyl, opona na sucho.
- Osadź oponę strzałem powietrza bez wkładki wentyla.
- Dolej mleko przez wentyl, zakręć, dopompuj i jedź.
Pierwszy raz zajmie Ci godzinę i zostawi mleczne plamy na podłodze. Drugi – 20 minut. Trzeci – zrobisz to w czasie gotowania makaronu.
Materiał powstał dzięki uprzejmości CST Poland, z wykorzystaniem opon CST Pika i uszczelniacza CST.
Tekst: Anna Tkocz
Zdjęcia: Anna Tkocz