Zanim zaczniemy opowiadać, który rower lata bokiem, a który błyszczy na światłach – ważna sprawa: jeśli jeszcze nie czytałeś pierwszej części naszej przygody z Velo de Ville, to wróć i nadrób ten tekst. Tam tłumaczymy, o co chodzi z tą niemiecką marką, jak działa ich konfigurator i dlaczego postanowiliśmy z jednej ramy zrobić dwa zupełnie różne gravele – jeden do miasta, drugi do terenu. Od klikania w konfiguratorze po odbiór już gotowych rowerów – wszystko rozebrane na części pierwsze.
Tutaj nie będzie już teorii. Tu są jazdy próbne.
Dwa rowery, kilkanaście dni w siodle, miasto, szuter, błoto i trochę bezsensownego rycia się po piachu. Sprawdziliśmy, jak te maszyny działają naprawdę – w korku, na podjeździe, na mokrym listowiu i na klasycznym „gdzie ja do cholery jestem?”.
I tak, wiemy już, co działa, co klika, a co nie nadaje się do miasta bez frustracji.


Cechy wspólne, rama G400 i GRX
Na warsztat wzięliśmy ramę Velo de Ville G400, która w katalogu funkcjonuje jako baza pod gravela, ale realnie jest czymś więcej – to platforma pod wszystko, co da się nazwać „rowerem na przygodę”. Geometria? Wyważona. Ani wyścigowa, ani kanapowa. Dla rozmiaru 56, kąt główki 72°, reach w rozmiarze 405 mm, stack 619 mm, baza kół 1064 mm – czyli w punkt dla tych, którzy chcą stabilności na szutrze, ale nie zamulonego zachowania na asfalcie.


G400 ma wszystko, czego można oczekiwać od współczesnego gravela: prześwit na opony 45 mm, mocowania na błotniki, bagażniki, punkty montażowe na bidony i torebunie na górnej rurze, oraz wewnętrzne prowadzenie przewodów, które znikają w ramie zaraz za główką. Zbudowana z hydroformowanego aluminium, z karbonowym widelcem w standardzie i opcją wrzucenia amortyzatora, jeśli ktoś naprawdę chce komfortu w terenie.
W skrócie? Rama, która nie narzuca stylu. Pozwala go sobie wyklikać. I właśnie dlatego wybraliśmy ją jako wspólny mianownik dla naszych dwóch skrajnych konfiguracji.
Napęd? GRX 600 w konfiguracji 2×11. Klasyk. Nie najnowszy, nie karbonowy, nie prestiżowy – ale działa tak, że można o nim zapomnieć. A to w przypadku roweru do miasta jest największy komplement. Zakres przełożeń? W sam raz – na asfalt, wiatr w twarz, lekki podjazd i sprint spod świateł. Przód: kompaktowa korba 46/30. Tył: kaseta 11–34. Uniwersalny zestaw, który nie wymięka ani na miejskich wiaduktach, ani na szutrowych odcinkach za miastem.
Zmiana biegów? Pewna, bez chrupania, nawet po tygodniu deszczu i dwóch jazdach po piasku. GRX był robiony z myślą o szutrze, ale sprawdza się również w bardziej cywilizowanych warunkach.
A hamulce? Hydrauliczne tarczówki Shimano to absolutny punkt odniesienia w kategorii „hamuje, kiedy chcesz – nie kiedy ma dobry dzień”. Mocne, ale przewidywalne. Nigdy za ostro, nigdy z opóźnieniem. W mieście – błogosławieństwo. W terenie – pewność. Bez kombinowania i bez modów.
Gravel miejski, czyli commuter z barankiem, który nie boi się bruku
To nie jest rower, który ma wyglądać „gravelowo” i udawać coś, czym nie jest. To jest pełnoprawny gravel, który po prostu poszedł do pracy. Założył błotniki, przypiął bagażnik i stwierdził: „będę dojeżdżał, ale stylowo”.
Na pierwszy rzut oka: baranek, klasyczna rama, wszystko schludne i spójne. Ale jak się przyjrzysz – detale robią robotę. Pełne błotniki z aluminiowymi wspornikami – zero dzwonienia, nawet po kocich łbach. Bagażnik – stabilny, pasują sakwy, torba na laptopa, zakupy z warzywniaka i sześciopak bez wstrząsów. Lampki? Na dynamo, z czujnikiem zmierzchu, świecą zawsze wtedy, kiedy trzeba.
To miał być rower gotowy na codzienne wyzwania – od mokrych ulic po wieczorne powroty do domu, ale jednocześnie, nie odbierający frajdy z jazdy, jeśli przyjdzie ochota wracać „dłuższą drogą”.
Kluczowe elementy konfiguracji:
- Pełne błotniki – chroniące przed wodą i brudem niezależnie od pogody,
- Bagażnik – umożliwiający przewóz torby, laptopa lub zakupów,
- Zasilanie lampek dynamem w piaście Shimano DH3D37 – bez potrzeby ładowania, zawsze gotowe do jazdy,
- Oświetlenie przód Busch&Müller IQ-XS i tył zintegrowany z bagażnikiem Axa Juno,
- Koła 650b z oponami 40c – tutaj uwaga, wybierając pakiet Commuter (czyli oświetlenie i bagażnik) wskakują mniejsze koła, aby pomieścić błotnik,
- Baranek – zapewniający różne chwyty i sportowy wygląd,
- Napęd 2×11 Shimano GRX RX600 – prosty, bezproblemowy, wystarczający do jazdy miejskiej





Wrażenia z jazdy
To rower, który nie potrzebuje plecaka. Ani spodni na zmianę. Wskakujesz, jedziesz, zostawiasz pod biurem. A potem wracasz bokiem przez park i gravelowa geometria pozwalają na więcej niż tylko „ścieżkę rowerową do domu”.
Ten rower nie jest efektowny, ale efektywny. Jest szybszy niż większość miejskich rowerów, wygodniejszy niż większość graveli (do daily jazdy) i bardziej praktyczny niż jakikolwiek fixie z Instagrama. I co najważniejsze – sprawdza się każdego dnia, niezależnie od tego, czy jedziesz w spodniach z kantem czy w kurtce przeciwdeszczowej.
Pierwsze, co zaskakuje – i wspomnieliśmy już o tym w pierwszej części – to że klikając w konfiguratorze pakiet „commuter”, dostajesz nie tylko błotniki, bagażnik i oświetlenie z dynamem, ale też zmieniony setup kół i opon. I to nie jest kosmetyczna zmiana – to coś, co realnie czuć pod tyłkiem.
A konkretnie? Koła 27,5 cala zamiast klasycznego 700C i opony 40C zamiast 45C.
Po co? Żeby zmieścić pełne błotniki i całą tę infrastrukturę cywilizacyjną bez ryzyka obcierki przy każdym zakręcie. Czy działa? Działa. Ale jak każda decyzja konstrukcyjna – ma swoje konsekwencje.
Rower staje się wyraźnie zwrotniejszy. Szybciej skręca, łatwiej się przemyka między autami, nie wymaga tyle miejsca przy manewrowaniu. W mieście – bajka. Turbo dojazdówka. Na ścieżkach – lekko nerwowy.
Kiedy wjeżdżasz w teren, to koła 27,5″ zaczynają się odzywać. Mniejsze koła gorzej pokonują przeszkody, szybciej wytracają prędkość, trudniej utrzymać płynność jazdy na dłuższych nierównościach. Rower wydaje się też „mniejszy” niż jest – co na asfalcie daje fajne poczucie kontroli, ale w piachu czy na szutrze bywa ograniczeniem.
Do miasta – super. Na powrót przez park i jazdę bokiem po żwirze – jak najbardziej.
Ale wyprawowo-bikepackingowe ciągi? To już nie ten rower. I dobrze. Bo dokładnie taki miał być.




Gravel, który nie wraca na noc – terenowa konfiguracja z rozmachem
Drugi z naszych projektów to zupełnie inna filozofia. Tu nikt nie klikał błotników, lampek i dynam. Tu klikaliśmy rozmach. Amortyzator Fox 32 TC, karbonowe koła Novatec G24 PRO, szerokie opony z bieżnikiem – wszystko po to, żeby z tej samej ramy wyciągnąć coś, co nie będzie chciało oglądać asfaltu zbyt często.
To gravel z krwi i kości, ale z wyraźnym DNA MTB. Taki, który nie pyta, czy może zjechać w las – on po prostu to robi. I zamiast dusić się w korkach, woli błoto, szuter, luźne kamienie i szeleszczące liście pod kołami.
Od pierwszej jazdy było jasne: to nie jest rower, który dobrze wygląda przypięty pod biurem. Ale jeśli twoje biuro jest w dolinie, na końcu singla i wymaga pokonania 300 m przewyższenia – to już inna rozmowa.
Ten rower skonfigurowaliśmy z myślą o weekendowych przygodach, szutrowych trasach i wyzwaniach poza asfaltem.
Kluczowe elementy konfiguracji:
- Amortyzator Fox 32 TC – widelec foxa dedykowany do graveli (w konfiguratorze mocno windujący cenę roweru, ale jeśli zależy wam na amortyzacji to jest też tańszy wariant z amortyzatorem SR Suntour GVX 32),
- Karbonowe koła Novatec G24 PRO – zmniejszające masę i poprawiające dynamikę jazdy,
- Opony Schwalbe G-One Bite 45-622 – solidny kawał gumy,
- Napęd 2×11 Shimano GRX RX600 – to najwyższa grupa jaką można wybrać w konfiguratorze,
- Komponenty kokpitu i sztyca, to Ergotec – nie ma tu za dużego pola manewru (można tylko wybrać rodzaj siodełka)
- Brak dodatkowego wyposażenia – bez błotników i bagażnika, bo to ma być rower do zabawy w terenie.





Fox 32 TC, Novatec G24 Pro i Schwalbe G-One Bite – zestaw pod szuter i techniczne odcinki
Terenowa konfiguracja Velo de Ville wyróżnia się przede wszystkim dwoma elementami: amortyzatorem Fox 32 TC (Taper-Cast) i karbonowymi kołami Novatec G24 Pro. To komponenty, które znacząco wpływają na prowadzenie roweru i jego właściwości terenowe.
Fox 32 TC to amortyzator stworzony z myślą o gravelach. Skok 40 mm nie wydaje się duży w porównaniu do kolegów po fachu z MTB, ale w praktyce wystarcza do niwelowania gruzu i wybierania mniejszych przeszkód – takich jak korzenie, płyty betonowe, luźne kamienie czy szuter z koleinami. Regulacja tłumienia i możliwość blokady skoku pozwalają dostosować pracę widelca do profilu trasy – zablokowany nie buja na podjazdach, a otwarty daje lepszą kontrolę na zjazdach i w luźnym terenie. Waga i geometria są dopasowane do graveli – amortyzator nie zaburza prowadzenia roweru i nie dociąża go w sposób odczuwalny przy jeździe na płaskim.
Koła Novatec G24 Pro to karbonowy zestaw o wewnętrznej szerokości 24 mm, który zapewnia dobrą stabilność opony i sztywność całego układu. Koła są lekkie (~1500 g), dobrze przyspieszają i nie deformują się pod obciążeniem, co jest szczególnie odczuwalne na podjazdach i przy dynamicznej jeździe po szutrze. Na plus również szeroka kompatybilność z oponami w zakresie 40–50 mm.
Testowaliśmy je z oponami Schwalbe G-One Bite 45C, które mają agresywniejszy bieżnik niż klasyczne G-One Allround. Sprawdzają się bardzo dobrze w terenie mieszanym: oferują przyczepność na mokrym i luźnym podłożu, nieźle odprowadzają błoto, a przy tym nie stawiają dużego oporu toczenia na twardym. Są też sensownym kompromisem dla tych, którzy jeżdżą nie tylko po suchej trasie, ale również w bardziej technicznym, wilgotnym terenie.
W tej konfiguracji rower zachowuje się stabilnie, dobrze reaguje na nierówności i pozwala na bardziej dynamiczną jazdę w trudniejszych warunkach, bez poczucia, że sprzęt ogranicza użytkownika.


Wrażenia z jazdy – pewność, frajda i kontrola w każdym terenie
Terenowa konfiguracja od początku dawała poczucie, że można jechać szybciej i pewniej niż na klasycznym gravelu. Rower prowadzi się bardzo stabilnie, nawet na luźnym podłożu. Amortyzator dobrze wybiera drobne nierówności, ale też pozwala utrzymać przyczepność na zjazdach z kamieniami czy korzeniami – tam, gdzie sztywny widelec zwykle już „puszcza” przednie koło.
Koła i opony trzymają linię, dają dobrą przyczepność i reagują przewidywalnie. Przy mocniejszych hamowaniach, skrętach na piachu czy zmianie kierunku w terenie – rower nie wężykował ani nie „odklejał się” od gruntu. Na stromych podjazdach, nawet gdy trzeba było mocno pracować na przełożeniach, napęd nie gubił trakcji, a sztywna konstrukcja całego zestawu pozwalała zachować płynność jazdy.
I tak – da się tym rowerem latać bokiem. Da się też zjechać szybko, pewnie i bez ciągłego myślenia o tym, czy już przegięliśmy. To nie jest maszyna do ultralekkiego ściganctwa, ale jeśli ktoś szuka roweru do jazdy „na sportowo”, z dużą dawką kontroli i frajdy – to jest bardzo solidna baza pod terenowy gravel z charakterem.




Podsumowanie – dwa pomysły, jedna rama i jeden wniosek: to działa
Eksperyment z dwiema konfiguracjami na tej samej ramie Velo de Ville G400 pokazał jedno: ta koncepcja ma sens. Udało się zbudować dwa zupełnie różne rowery, które spełniają swoje zadania zgodnie z założeniami. Miejski commuter z błotnikami, dynamem i bagażnikiem – szybki, praktyczny, codzienny. Terenowy gravel z amortyzatorem i karbonowymi kołami – sztywny, przewidywalny, gotowy na trudniejszy teren.
Każdy z tych rowerów działa tak, jak został zaprojektowany w konfiguratorze. Nie było niespodzianek, żadnych „ale to inaczej wyglądało w podglądzie. Klikasz – dostajesz. I to już samo w sobie jest wartością, bo w wielu markach personalizacja kończy się na trzech kolorach lakieru i opcjonalnym błotniku.
Czy to są rowery tanie? Nie.
Za oba testowane modele w pełnej konfiguracji trzeba zapłacić tyle, że na rynku można za te pieniądze kupić sprzęt lżejszy, z lepszym osprzętem, czasem nawet z karbonową ramą i bardziej „sportowym” rodowodem. To fakt.
Ale tu płaci się nie tylko za komponenty, tylko za filozofię budowy od podstaw, na zamówienie, bez magazynów, bez kompromisów w łańcuchu produkcyjnym. Za to, że rower faktycznie powstaje dla Ciebie, a nie jest ściągnięty z półki w rozmiarze „to może jakoś ustawimy”.
To też fajna opcja dla tych, którzy lubią mieć wpływ na detal.
Czy VeloDeVille to rower dla każdego? Raczej nie.
Ale jeśli masz konkretną wizję, wiesz, czego potrzebujesz – i chcesz dostać to dokładnie tak, jak sobie to wymyśliłeś – to ta marka po prostu to robi. Bez cudów, bez marketingowych bajek. Klikasz. Budują. Jedziesz.

Tekst: Michał Góźdź
Zdjęcia: Michał Szulhan, Michał Góźdź
Nota transparentności
Niniejszy materiał został przygotowany w ramach płatnej współpracy z Velo de Ville. Dzięki temu wsparciu mogliśmy przetestować i opisać dla Was rowery stworzone w ich konfiguratorze. Współpraca ta umożliwiła realizację treści, jednak wszelkie opinie, wnioski i oceny zawarte w artykule pozostają niezależne.