Zgodnie z nową, świecką tradycją, ustanowioną rok temu przez obóz Polskiego Kolarstwa Przygodowego, w minioną niedzielę, wzdłuż trasy ultramaratonu Wisła 1200, ruszyła kolarska sztafeta.
W pierwszym składzie znaleźli się między innymi Ojciec Dyrektor (Leszek Pachulski), Olek Pachulski, czy Radek Gołębiewski. To jedna z niewielu okazji, kiedy można oglądać Radka dłużej, niż przez kilka sekund. Ba, można sobie swobodnie porozmawiać!
Na Gdańskiej Ołowiance stawili się zarówno weterani najstarszego polskiego ultramaratonu terenowego, jak też bikepackingowi świeżacy. W sumie czternastu niezłomych wystartowało z dotychczasowej mety, by udać się w górę rzeki, po nowej trasie. Jak miało wkrótce okazać się, wcale nie łatwiejszej od tej znanej z minionych edycji.
Czym są jednak zimno, śnieg i perspektywa przejechania w tych warunkach kilkuset kilometrów, kiedy cel jest szczytny!
Sztafeta jedzie w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i zbiera pieniądze do wirtualnej skarbonki.
W chwili pisania tego tekstu na koncie zbiórki jest już ponad 7000 zł. Nawet, jeśli nie chcecie startować, możecie wspomóc akcję, wpłacając pieniądze na WOŚP tutaj.
„All new” Wisła 1200
Być może przesadą byłoby powiedzieć, że trasa zimowej Wisły 1200 jest absolutną nowością. Weterani tego klasyka donoszą, że w pierwszej edycji, prawie pięć lat temu, zmagali się już z niektórymi perełkami tegorocznej, zimowej trasy. Kto jednak nie startował w dziewiczym wyścigu, może spodziewać się niespodziewanego! Tym bardziej, że znaczna część trasy zimowej sztafety opiera się na projekcie tegorocznej Wisły Extreme, czyli 2400-kilometrowej wyrypy wzdłuż obydwu brzegów królowej rzek.
Jak to działa?
Aby wziąć udział w „zabawie”, należy mieć trochę nie pokolei w głowie, posiadać sprawny rower i dobre ubranie zimowe oraz wykonać dobrowolną wpłatę w wysokości 100 zł na konto WOŚP. Sztafeta posuwa się w przewidywalny sposób, pokonując 150-200 km dziennie. Postępy zawodników możecie śledzić tutaj i dołączyć w dowolnym momencie.
A na co to komu?
Wiemy, że istnieje świat poza Zwiftem. Jazda w zimowych warunkach, oprócz zmasakrowania napędu i okładzin hamulcowych, niesie wiele korzyści.
Skoro na trenażerze generujemy już tyle watów, warto poćwiczyć w realu ich wykorzystanie. Moc to jedno, ale technika jazdy to zupełnie co innego. Nic tak nie poprawia koordynacji i techniki, jak jazda po nie do końca przewidywalnej nawierzchni, szczególnie przy odrobinie śniegu i lodu.
W bikepackingu lubimy przygodę i integrację w dobrym towarzystwie.
Podczas zimowego przejazdu śladem Wisły 1200 dostajemy jedno i drugie. Trasa nie jest skopiowana z poprzednich lat, więc czeka was sporo niespodzianek. Nie jedziecie też sami. Zawsze znajdzie się ktoś, z kim można pokonać kolejne kilometry, nawet wtedy, gdy czołówka wam odjedzie. Kiedy tak stało się pierwszego dnia, zjechałem się z Mateuszem i dzięki temu mieliśmy okazję spokojnie porozmawiać. Swoją drogą, ten człowiek ma ambicję przejechać całą trasę, więc śmiało dołączajcie do niego i kolejnych osób w sztafecie.
W tym roku WOŚP wspiera okulistykę dziecięcą.
30. finał odbędzie się w niedzielę, 30 stycznia. Dokładnie wtedy sztafeta zawita w Wiśle.
Nie można zapomnieć też o pierwotnej idei zimowej Wisły – zbieraniu pieniędzy na WOŚP. Jeśli więc chcecie przejechać się zimą, zrobić to w doborowym towarzystwie i przy okazji wesprzeć akcję charytatywną, wpłacajcie swoją stówkę (albo więcej) i wbijajcie na trasę!
Pierwszego dnia do Świecia dojechało pięć osób, ale szeregi sztafety zasilił kolejny jeździec, który przejął symboliczną „pałeczkę”, czyli jackpackową Parówkę, wypakowaną flagą Gdańska, uzupełnianą na bieżąco podpisami uczestników przejazdu. W taki właśnie sposób niektórzy odłączają się, inni dołączają, psy szczekają, a karawana jedzie dalej.
Harmonogram sztafety zimowej Wisły
Zobacz jak posuwa się zimowa karawana. Kropki na mapie można śledzić tutaj.
środa: Warszawa – (prawdopodobnie) Dęblin lub Kazimierz Dolny
czwartek: Dęblin/Kazimierz – Połaniec/Szczucin
piątek: Połaniec/Szczucin – Niepołomice/Kraków
sobota: Niepołomice/Kraków – Oświęcim/Goczałkowice
niedziela: Cel Wisła (z pętlą na Baraniej Górze, jeśli warunki pozwolą)
Warun na trasie
Znacie to przysłowie, prawda? Zgodnie ze starą, kolarską mądrością życiową, wystarczy dobrze się ubrać i można jechać. Dobrze nie oznacza w tym przypadku grubo. Aby pokonać w warunkach zimowych sto kilkadziesiąt kilometrów dziennie, szczególnie biorąc pod uwagę charakterystyczny, czasem iście terenowy charakter nadwiślańskiej trasy, trzeba po prostu być w ruchu.
Dlatego warto zabrać ze sobą coś dobrze trzymającego ciepło przy ciele, dobry softshell, koniecznie ciepłe, zimowe buty. Porządne rękawice mogą również uratować radość z jazdy. Ja wziąłem dwie pary rękawiczek i to okazało się dobrym pomysłem w momencie, kiedy zgubiłem jedną, przeprawiając się w nocy przez słynne Diabelce. Jak się później przekonałem, na najnowszym śladzie nie ma tego miejsca, ale teraz przynajmniej wiem, co czuli uczestnicy pierwszej edycji. Dlatego koniecznie pobierzcie aktualny ślad, dostępny pod tym artykułem.
Według najnowszych prognoz, na południu pada lub ma padać – do pogórzy deszcz, w górach śnieg. Będzie więc co wspominać!
Zimowy niezbędnik
Oprócz zabezpieczenia siebie przed czynnikami pogodowymi, warto mieć ze sobą kilka rzeczy, które umożliwią zimową przygodę na wiślanej trasie.
Dzień wciąż jest bardzo krótki, więc konieczne jest dobre oświetlenie i awaryjne zasilanie do niego. Niektóre lampki działają z power bankiem, inne nie. Jeśli nie jesteście pewni, jak zachowuje się wasza po podłączeniu do zasilania, sprawdźcie to przed wyjazdem w teren.
Warto zabrać ze sobą folię termiczną. Bardzo dobrze sprawdzają się bidony termiczne, czyli po prostu kolarskie termosy. Wyzwaniem może okazać się ich zakup, z uwagi na zerwane łańcuchy dostaw. Specjalnie na potrzeby tej wyprawy, pożyczyłem je od Łukasza Tawkina – dzięki!
Skoro mowa o łańcuchach, koniecznie weźcie ze sobą bikepackingową narzędziówkę. Rower może dostać wycisk, a narzędzia mogą okazać się przydatne w każdej chwili.
Podsumowując, nie ma co się zastanawiać. Dopóki sztafeta jedzie, możecie do niej dołączyć. Sam mam zamiar zrobić drugie podejście, prawdopodobnie od Szczucina do mety. Chętnie spotkam się z Wami, napiję grzańca gdzieś w Wiśle, a jak już ogrzejemy zmarznięte członki, opiszę wszystko na blogu Rezerwatu Przygody.
To z kim się widzimy?