Duńczycy umią w piwo, a niemcy w torby do bikepackingu!
Ortlieb robił sakwy i sprzęt do podróżowania na rowerze, zanim inne marki pomyślały, że można na rowerze wozić graty, a torby do bikepackingu szył, zanim wymyślono bikepacking. Dla części, Ortlieb to synonim toreb i sakw, coś jak adidas w słowniku, gdzie definicja to sportowe buty, a nie marka z Herzogenaurach. Nie ma w tym stwierdzeniu krzty marketingu, tak jest. Ta ugruntowana pozycja marki, do agresywnego marketingu zresztą nie skłania. Kojarzy się raczej ze statecznym sakwiarstwem niemieckich emerytów, a nie rock & rollowymim grawelowcami, zapijającymi każdy podjazd kraftowym piwem. I teraz wchodzimy my cali na biało, aby złamać stereotypy na najlepszym duńskim tripie tego sezonu – alkotripie. Uwierzcie, Duńczycy umią w piwo jak mało kto!
Torba podsiodłowa Ortlieb Seat-Pack QR
Podsiodłówka jest gigantyczna. Deklarowane 13,5 litrów faktycznie jest dużo większe (spokojnie w okolicach 16 litrów), bo jeśli tylko popuścimy wodze bikepackingowej fantazji, można do niej napychać w nieskończoność. Mocno rozszerzająca się konstrukcja, którą można w przypadku mniejszej ilości gratów zrolować do kompaktowego rozmiaru, wykonana jest ze zgrzewanego laminatu. Nie znajdziemy tu tradycyjnych szwów, wszystko jest zespawane gwarantując 100% wodoszczelność (kompresowanie ułatwia wbudowany wentyl, który na czas rolowania otwieramy, aby wypuścić powietrze).
Ponieważ jestem fanem dwuczęściowych toreb podsiodłowych, składających się z uprzęży oraz worka, zachowawczo podchodziłem do rozwiązania zaproponowanego przez Ortlieba. To jednoczęściowa konstrukcja, ale mająca zapewnić komfort szybkiego montażu (i demontażu) z roweru. Kluczem jest tutaj mechanizm szybkiego łapania i zatrzaskiwania prętów siodełka. W efekcie torbę można przypinać i odpinać z roweru błyskawicznie (po wcześniejszej, jednorazowej regulacji uchwytu i dopasowaniu do konfiguracji prętów i położenia sztycy względem siodełka).
Mechanizm wykonany z tworzywa działa zaskakująco dobrze, wymaga jednak nabrania wprawy – rzeczywiście, po wypchaniu torby, przypięcie jej do roweru trwa kilka sekund, wliczając w to zapięcie tradycyjnego rzepa na sztycy. Ważne – producent deklaruję współpracę zapięcia z karbonowymi prętami siodełek.
Duża pojemność, 100% wodoszczelność, szybkie mocowanie. Kluczowe pytanie, jakie zadaje każdy bikepackers, to „czy dynda”? Dynda, bo nie ma możliwości, nawet dobrze skompresowana i wypchana do maksymalnej objętości torba przy takiej wielkości nie ruszała się na boki podczas jazdy na stojąco w pedałach. Nie utrudnia to jednak jazdy, nie „dynda” mocniej niż będący synonimem stabilności Triglav Hamster.
Detale
Przywołane we wstępie doświadczenie Otrtlieba w robieniu sprzętu do podróżowania na rowerze, widać podczas użytkowania Ortlieb Seat-Pack QR na każdym kroku. Niezniszczalne, metalowe klamry, odblaskowe elementy, miejsca wzmocnień, wszycia pasków i konstrukcyjne rozwiązania, które można wymieniać w momencie ich zużycia, czynią z tej torby pewnego kompana w podróży na lata. Toreb Ortlieba nie wymienia się na nowe, tylko naprawia, zastępując zużyte elementy częściami zamiennymi dostępnymi na stronie producenta.
Podczas podróży przez Danię, widzieliśmy wielu rowerzystów z sakwami Ortlieba, które wyglądały jak z poprzedniej epoki – pewnie tak właśnie było.
Torba w ramę, czyli framebag… Ortlieb Frame-Pack RC
Ten framebag występuje w 2 rozmiarach (4 i 6 litrów), dzięki czemu można dopasować (na ile to możliwe) go do wielkości przedniego trójkąta w ramie. Rozmiar który testowaliśmy o pojemności 4 litrów średnio spasował się ze Scottem Addictem w rozmiarze M. Torba była za krótka i nie wypełniała całej przestrzeni pomiędzy główką ramy, a rurką podsiodłową w przednim trójkącie. Poza gwałtem na estetyce, nie spowodowało to innych konsekwencji – mnogość punktów mocowania torby do ramy, daje spokojnie możliwość złapania rzepami wszędzie tam, aby stabilnie zamocować torbę w ramie. Trójkątna konstrukcja torby, przy mniejszym rozmiarze, daje możliwość zamocowania dużego bidonu w ramie, więc poza większą niż w tradycyjnym, prostokątnym framebagu (Ortlieb ma taki i nazywa się Frame-Pack Toptube) pojemnością, nie tracimy tylko jeden bidon. Ma to sens.
Podobnie jak w przypadku opisanej w pierwszej części materiału podsiodłówki Seat-Pack QR, framebag wykonany jest ze zgrzewanego laminatu i jest w 100% wodoodporny. Jedyne szycie jakie znajdziemy, to doszyta do mocowania metka „Made in Germany”.
Nietypowym rozwiązaniem jest zamykanie – przywykliśmy do zamków we framebagach. Tutaj producent poszedł w rozwiązanie inne, jaką jest rolowana górna część torby, zapinana dodatkowo jest na pomarańczowe gumki. Są tego plusy – 100% wodoszczelność na zawsze (nawet wodoodporne zamki w miarę zużywania zaczynają przepuszczać wodę) oraz wyeliminowanie najbardziej awaryjnego elementu, czyli zamka. To z plusów – minusem będzie zdecydowanie dłuższy czas dostępu do zawartości. Gmeranie podczas jazdy i zapinanie jedną ręką odpada.
Nie potrafię jednoznacznie ocenić funkcjonalności tej torby, bo z jednej strony Ortlieb idzie tu konsekwentnie w cechy z których jest znany – podporządkowanie wytrzymałości i wodoodporność sprzętu do bikepackingu, ale rozwiązanie rolowania, zamiast zamka mocno ogranicza użyteczność samego framebaga.
Torby na widelec Ortlieb Fork-Pack
Fork-Packi Ortlieba, mimo że wyglądają po zamocowaniu i podczas jazdy jak normalne forkbagi, to w rzeczywistości ukryta opcja sakwiarska. Nie montuje się ich do widelca w tradycyjny sposób, za pomocą koszyków, do których wkładamy lub troczymy drybagi, tylko przy użyciu dedykowanych uchwytów współpracujących tylko z zatrzaskowymi gniazdami w tylnej części toreb.
– Mamo, ja chce sakwy na bikepackingu.
– Ale my mamy sakwy na bikepackingu!
Genialność (nie bójmy się tego napisać), tego patentu, polega na ekspresowym i 100% pewnym (nie da się tego zrobić źle, lub trochę dobrze) montażu Fork-Packów do widelca. Czynność ta trwa dosłownie jedną sekundę i potwierdzana jest kliknięciem. Kiedy chcemy odczepić torby z uchwytów, przesuwamy wajchę w gnieździe, co powoduje zwolnienie torby i jednocześnie zabezpiecza, przed przypadkowym odpadnięciem z widelca. Od pierwszego użycia zostałem wielkim fanem tego rozwiązania. Zdecydowanie usprawnia to codzienną obsługę przed/po biwaku.
Drugą wyjątkową cechą Fork-Packów Ortlieba, jest możliwość zamocowania uchwytów do widelców bez dedykowanych do tego gniazd. Patent z metalowymi opaskami, powleczonymi gumą, które klinuje się i wybiera wkręcając śrubę w uchwyt, trzyma się pewnie. Co prawda producent w instrukcji kategorycznie zakazuje instalacji tego patentu w karbonowych widelcach – wg instrukcji, uchwyty Fork-Packów tylko z karbonowymi widelcami z dedykowanymi gniazdami na śruby. Złamaliśmy ten zakaz, przykręcając uchwyty do ekstremalnie lekkiego widelca w Scott Addict Tuned – z powiedzeniem!
Same worki, występują w 2 rozmiarach. 4,1 i 5,8 litrów. Ten większy, to już poważny wór. Trzeba z uwagą pakować tam tylko lekkie i bardzo lekkie rzeczy (np. puchowy śpiwór i namiot), aby nie wpływać na równowagę i prowadzenie w zakrętach roweru. Jeśli tylko będziemy o tym pamiętali, zamocowane na widelcu torby, pomijając spadek aero parametrów (na bikepackingu!), nie wypływają w żaden sposób na jazdę.
Materiał z jakiego wykonane są Fork-Packi, to znany już z pozostałych produktów zgrzewany laminat i w połączeniu z rolowanym od góry zamknięciem, ponownie daje kombinacje 100% wodoszczelności.
Podsumowanie
Miałem okazję użytkować już wiele zestawów do bikepackingu. Ortlieb w testowanych produktach wyróżnia się niesamowitą dbałością o wytrzymałość i wodoszczelność, co jest absolutnym priorytetem dla podróżujących dużo i daleko.
Nie ma tu mowy o toporności, wysokiej wadze czy kompromisach w zastosowanych materiałach. Ortlieb po profesorsku rozgrywa obszar innowacyjnych rozwiązań, skupiając się na dostarczaniu faktycznie działających patentów, które ułatwiają codzienne życie w podróży. Bez poczucia, że ktoś eksperymentuje na klientach badając jak zachowa się dany produkt.
Pomimo że na rynku mamy wiele producentów fancy hipsterskich toreb, którymi można zadać szyku na deptaku, niewielu jest takich, których produkty zabrałbym w podróż na koniec świata. Ortlieb z pewnością należy do tych drugich.