/

Lista przebojów Beskid Śląsko-Morawski

8 minut czytania

Beskid Śląsko-Morawski – pasmo górskie rozciągające się od Wołoskiego Międzyrzecza (cz. Valašské Meziříči) na zachodzie do Jablunkova na wschodzie. Obszarem swoim obejmuje pogranicze czesko-słowackie, a najwyższym szczytem jest osiągająca 1323m.n.p.m. Lysa Hora. To garść informacji dla tych, którzy robiąc research o jakimś rejonie, jako pierwszy adres wybierają internetową encyklopedię na literę ‘W’. Ten rejon to jednak przede wszystkim prawdziwy raj dla każdego rowerzysty, który ceni sobie bliskość natury i górskie krajobrazy. Dajcie porwać się w krótką podróż po tym pięknym zakątku Beskidów, a odkryjecie miejsce, do którego będziecie chcieli wracać wiele razy.  

Próżny trud

Zalet jest cała masa, trzeba by się raczej natrudzić, żeby znaleźć jakieś wady. Przede wszystkim jako rowerzyści zwrócimy uwagę na fakt, że ruch drogowy jest bardzo umiarkowany, żeby nie powiedzieć mały. Drugą kwestią jest sieć dróg, dróżek i ścieżek, która jest tak rozbudowana, że w zasadzie każda runda zawiera w sobie jakieś nowości, i nie ma to większego znaczenia, czy wybieramy się na szosę, gravela, czy MTB.

Mamy więc podstawę, która stanowi sedno naszych w tamte rejony wojaży. Oprócz tego dochodzą takie oczywistości, jak doskonałe piwko, cepovana kofola, syr z hranolkami, czy haluszki z bryndzą. Słowem, gastronomicznie jest równie wysoko. Co także istotne, da się tam odczuć spokój, którego często próżno szukać w bardziej popularnych miejscach. Jako dopełnienie całości dorzucimy fakt, że dojazd w te rejony zajmuje nam około jednej godziny, dojeżdżając samochodem z Katowic. 

Lista przebojów

Nasze rundy zaczynamy z przeróżnych miejsc, zarówno w Polsce, jak i już po czeskiej stronie. Do żelaznych klasyków tych rejonów zaliczyć trzeba takie tuzy jak Javorowy Vrch, Lysa Hora, czy cały rejon w okolicach przełęczy Pustevny. Miejsce startu uzależnimy więc od kierunku obranego na dany dzień, ale też w zależności od typu roweru – szosa, gravel, MTB, wybór jest przebogaty i każdy znajdzie tu coś dla siebie. Spróbujmy zatem przyjrzeć się poszczególnym rundom nieco bardziej szczegółowo.

Lysa Hora

Zaczniemy od najwyżej góry w okolicy. Proszę Szanownych, przed wami jej wysokość Lysa Hora. Wznosząca się na wysokość nieco ponad 1300 m.n.p.m. jest zwana królową Beskidu Śląsko-Morawskiego. Prowadzi na nią wiele dróg i ścieżek, ale najbardziej znany rowerzystom,
a przede wszystkim szosowcom wariant, to asfaltowa nitka zaczynająca się kilka kilometrów za wioską Krasna, jadąc w kierunku osady Visalaje. Zanim tam jednak dotrzemy, czeka nas etap dojazdowy, a ten sam w sobie zasługuje na najwyższe noty widokowo-krajobrazowe. 

Za miejsce startu naszej pierwszej rundy wybierzemy Ropice, małą wioskę leżącą pomiędzy Cieszynem, a Trzyńcem. Łatwo tutaj trafić, a jako że miejsce jest już nieco na uboczu, pozbędziemy się pustych kilometrów, które musielibyśmy robić ruszając gdzieś z miasta. Kierując się w stronę gór koniecznie musimy przejechać przez Ropice Golf Resort – nasza trasa przecina sam środek tego malowniczo położonego pola golfowego. To miejsce i cała okolica są tak urokliwe, że nie sposób się tutaj śpieszyć. Wręcz przeciwnie, łagodnie falujące pagórki zachęcają raczej do zwolnienia i podziwiania piękna otaczającej nas przyrody. Tak samo zdają się myśleć lokalne zwierzęta, których zobaczymy tutaj znacznie więcej niż ludzi. Owce, krowy, konie, sarny czy ptaki, miłośnicy zwierząt będą zachwyceni!

Dalej kierujemy się w stronę Smilovic i Komorni Lhotki. Jeśli jesteśmy spragnieni Kofoli lub innych czeskich napitków warto zatrzymać się na kilka chwil w jednej z przydrożnych knajp, których jest tutaj bez liku. O życiodajnych walorach tychże dodać należy, choćby li tylko z kronikarskiego obowiązku, wszakże wszyscy wiemy, że cepovanej kofoli nigdy dość! Warto wymienić knajpę Kohutka leżącą na pięknej polanie, na którą trafimy tuż po niewielkim podjeździe w kierunku Vysni Lhoty. Rozpościera się stąd piękny widok na Frydek-Mistek i okoliczne pagórki. A jeśli przyjechaliśmy na e-bike’u, to spokojnie podładujemy tu też baterię. Posileni? Jedziemy dalej!

Kierujemy się teraz w stronę Prazma, skąd już rzut beretem pod Lysą. Możemy trzymać się głównych dróg albo skręcić w jedną z wielu bocznych, które z łatwością zobaczycie na mapie. Nie bójcie się próbować, z doświadczenia wiem, że wiele z nich to dobrej jakości asfalty lub idealne szutry. 

Wracając do drogi na Lysą, ten nieco ponad 8-kilometrowy podjazd to prawdziwy klasyk tej części Beskidów i jednocześnie jeden z najdłuższych, jaki możemy tutaj zrobić. Ponad 8% średniego nachylenia to nie byle podjazd, zdecydowanie jest tutaj co jechać. W zamian za trudy na górze czeka na nas piękna panorama i lejąca się strumieniami (kolejny raz!) Kofola. Top tip –
w weekendy na Lysej potrafi być naprawdę dużo ludzi, może warto rozważyć wtedy inny kierunek, zwłaszcza że te okolice mają do zaoferowania znacznie więcej.

Nieco dalej, dosłownie vis-a-vis Lysej w kierunku wschodnim, trafimy na zbiornik zaporowy Moravka, biorący swoją nazwę od wioski leżącej u jego stóp. Zarówno główna droga (główna tylko z nazwy, ruch na niej jest sporadyczny), jak i każda odnoga, którą znajdziecie na mapie, jest gwarantem tego wszystkiego, po co tu przyjeżdżamy – ciszy, spokoju i lasów ciągnących się kilometrami. 

Jeśli wciąż mało nam gór, możemy w drodze powrotnej zahaczyć choćby o chatę pod Prasivą. To kolejne miejsce, do którego prowadzi wygodna i piękna asfaltowa droga. Dalszy ciąg naszego powrotu zależy już od naszej wyobraźni i upodobań. Możemy albo zjechać z powrotem, albo wybrać wariant terenowy i trzymać się szutrów. #exploremore! 

Javorovy Vrch

Z kolei będąc w okolicach Moravki możemy zamiast Lysej wybrać inny lokalny szczyt, który znany jest chyba wszystkim rowerzystom jeżdżących po tych terenach.

Javorovy Vrch, bo o nim mowa, to góra, która ledwo co wyrasta ponad 1000 m.n.p.m. Co ciekawe, wielu ludzi mylnie mianem Jaworowego określa miejsce, gdzie znajduje się schronisko górskie o tej samej nazwie. To bowiem znajduje się na tzw. Małym Jaworowym, faktyczny szczyt znajduje się kilkaset metrów dalej na południowy zachód od schroniska. Wariantów dotarcia na szczyt jest znów bardzo dużo. Jadąc na szosie możemy wybrać drogę prowadzącą przez wioskę Tyra, podjazd zaczyna się przy jej końcu. Rewelacyjna jest droga zaczynająca się nieopodal Oldrichovic – po początkowym sztywnym fragmencie trafiamy na nowiutki asfalt trawersujący zbocza Jaworowego, podczas gdy po lewej stronie, w dole, biegnie droga przez Tyrę. Trafimy tutaj na odrobinę szutru, ale bez problemu przejezdnego nawet na szosie. 

Nieco bardziej terenowy wariant czeka na nas od strony wspomnianej wcześniej Moravki. Po kilku kilometrach asfaltu dotrzemy do czerwonego szlaku pieszego, który jest jednocześnie szlakiem rowerowym. Trzymając się go dotrzemy do schroniska na Jaworowym. Możemy też odbić w przeciwnym kierunku i skierować się w stronę Horni Lomnej, mijając po drodze górską chatę Slavic, gdzie uzupełnimy spalone kalorie. Będąc w tamtych okolicach otwiera się przed nami kolejny rejon, gdzie obowiązkowym punktem jest Kamenna Chata. 

Kamenna Chata (Wielki Połom)

Możesz spróbować swoich sił i zaatakować podjazd od strony Dolni Lomnej, ale ścieżkę tę polecam tylko wytrawnym góralom, którym nie są straszne dwucyfrowe nachylenia. Dużo bezpieczniejszy i przyjemniejszy będzie wariant prowadzący z Bocanovic. Wskakujemy tam na szlak rowerowy i po około 10 km świetnej leśnej drogi (choć momentami asfalt nie jest w najlepszym stanie) dotrzemy na miejsce. Po drodze warto zatrzymać się w charakterystycznym miejscu, skąd rozpościera się przepiękna panorama słowackiej Małej Fatry, z Wielkim Rozsutcem na czele. U góry mamy to, na co po raz kolejny czekamy – Kofola! Do tego halusky s bryndzom i można pędzić dalej.

Filipka i Loucka

Najniższa góra w tym zestawieniu, ale nie o wysokości się tutaj rozchodzi. I znów, jak w dwóch poprzednich przypadkach, możliwości dotarcia na szczyt mamy tutaj co najmniej kilka, każda inna, każda piękna, i każda warta wypróbowania. 

Na pierwszy ogień pójdzie podjazd asfaltowo-szutrowy, który zaczniemy w wiosce Nydek. Po niecałych trzech kilometrach asfalt zamieniamy na szuter, który towarzyszyć nam będzie już do końca. Podjazd nie jest ani zbytnio sztywny, ani trudny technicznie. Znacznie większym wyzwaniem będzie wariant przez Louckę, szczyt mieszczący się na północ od Filipki. Żeby się na niego dostać (od strony Bystric) trzeba się sporo napocić. Podjazd zaczyna się łagodnie, ale trwa to tylko do pewnego momentu. Gdy zobaczycie parking i przystanek autobusowy, a zaraz za nimi znak ‘18%’, czeka was ostra walka o każdy metr. Miejscami procent wznosi się uczciwie ponad 20, jeśli niezbyt dobrze czujesz się na takich ścianach, skończy się to prowadzeniem roweru. Plusem jest to, że podjazd jest w 100% asfaltowy. Na szczycie czeka nas piękna panorama i około 1km zjazd (terenowy) na Filipkę. Jako trzeci wariant podjazdowy polecę świetną asfaltowo-szutrową drogę z miejscowości Navsi, biegnącą wzdłuż żółtego szlaku pieszego. Na samej końcówce łączy się ona z rowerowym szlakiem biegnącym z kolei z wioski Hradek. To oczywiście nie wszystkie drogi, którymi dostaniemy się na Filipkę, a i to nie koniec atrakcji, w zasadzie to dopiero początek. Zanim jednak ruszymy dalej, wiadomo po co tak męczyliśmy się na podjazdach… Warto w tym miejscu dodać, że w większości miejsc spokojnie zapłacimy kartą płatniczą, ale są takie miejsca jak właśnie chata na Filipice, gdzie będzie tylko opcja gotówki (akceptowana jest też polska).

Wciąż mało? W kolejce czekają kolejne propozycje, choćby rejony Frydka-Mistka, szczytu Ostrego, czy przełęczy Pustevny, nie mówiąc już o dziesiątkach bezimiennych dróg i dróżek, które tylko z pozoru prowadzą donikąd. Z pozoru, gdyż przeniosą cię one w świat pięknej i dzikiej przyrody, która swoim spokojem i nienachalnym urokiem sprawia, że eksploracja tego terenu to prawdziwa przyjemność. Jeśli jednak nie jesteś typem odkrywcy spokojnie możesz polegać na oznaczeniach tras rowerowych, których jest tutaj bez liku, a ich widoczność jest więcej niż dobra. Daj się porwać tej przygodzie i odkryj Beskid Śląsko-Morawski dla siebie, satysfakcja gwarantowana!

Zobacz także

Niepoprawny kolarski romantyk w "środowisku" znany jako Stefan. Żadnych cyferek, słowo ‘trening’ powoduje u niego wysypkę na lewej łydce. Esteta, marzyciel i rowerowy artysta - Stefan szuka na rowerze przede wszystkim przyjemności. Nade wszystko kocha góry i to tam czuje się najlepiej. Rower to wolność, rower to jest świat! Z tymi słowami na ustach stara się eksplorować ile może i ciągle chce więcej.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Poprzednia hstoria

Canyon Grizl CF SL 7 – król przygody?

Następna historia

Cichoooo… na uchoooo, Szeeeepppptttt…rrrr

Ostatnie autora

COMMUTE!

Czyli krótka opowieść tym, jak dojazdy do pracy pomagają w utrzymaniu formy i rowerowej zajawki. Zacznijmy…

0
Would love your thoughts, please comment.x