Za każdym razem jest to samo. Gdy pogoda jest taka sobie, nie chce mi się wyjść „na rower”. A potem mijają pierwsze kilometry i japa się cieszy. Pod warunkiem, że ubrałem się z głową. Z tym bywa różnie, a w przypadku gravela wybór jest subiektywnie najtrudniejszy. Nic dziwnego, że z ciekawością sprawdziłem też zestaw przeciwdeszczowy Tygu Dzik, który teoretycznie mógłby pomóc w wielu sytuacjach. To było już moje drugie podejście do tematu, a raczej do tego kompletu!
To obecnie popularny temat żartów, że wystarczy dodać do produktu „epitet” gravelowy, a można podnieść jego cenę o 100%. Wiadomo, moda zobowiązuje, aspirujący klient premium zapłaci więcej. Ale tym razem was rozczaruję – kurtka i spodnie Dzik nie powstały specjalnie po to, by jeździć po szutrach. A testowałem je już wcześniej, tyle, że na innym typie roweru – wrażenia z jazdy w warunkach MTB znajdziecie tutaj. A może raczej bagiennych, bo były to ścieżki Trutnov Trail, gdzie wybraliśmy się (a jakże) po deszczu.
Tyle, że jazda na gravelu to nie to samo, co na rowerze górskim, szczególnie z większym skokiem. Inna jest pozycja, zdecydowanie bardziej pochylona. Zazwyczaj więcej i dłużej się też pedałuje. Nadal jednak miło, kiedy człowiekowi nie jest zimno w cztery litery i przy okazji nie topi we własnym sosie. Nic wiec dziwnego, że i na gravela powstają podobne dedykowane zestawy.
Oczekiwania
Co więc ma oznaczać ciuch „gravel friendly” w porównaniu do innych kategorii? Z jednej strony to krój dość bliski ciału, ale jednocześnie nie krępujący ruchów. Te nie mogą też łopotać na wietrz jak żagiel – nie dlatego, że to mało aerodynamiczne, ale zwyczajnie na dłuższych dystansach męczące, bo po co tracić cenną energię. Z drugiej zaś kluczem do sukcesu będzie możliwość regulacji wentylacji, czyli połączenie właściwości samej membrany z obecnością (lub nie) otworów wentylacyjnych. W przypadku Dzika oznacza to materiał o cechach ujętych na firmowej stronie „20 000 mm/h przeciwko wodzie i ok 25 000 mm/h oddychalności”.
Dopasowanie
Mam duże doświadczenie w jeździ w tego typu ciuchach, zarówno w zestawach dwuczęściowych, jak i kombinezonach. Jeśli oczekuję absolutnej szczelności, wybieram te drugie (tu test dwóch takich propozycji) – ale nie jest to rozwiązanie na gravela, bo jest zwyczajnie niewygodne na dłuższych dystansach. Mając oddzielnie kurtkę i spodnie jest po prostu łatwiej. I tak naprawdę częściej używa sie kurtki, gdy opady nie są mocno dokuczliwe. Dołożenie spodni to wariant pesymistyczny, gdy wiadomo, że pedałować trzeba nadal i nie ma szans na ich przeczekanie w jakimś przyjaznym miejscu.
Inna opcja to zastosowanie membrany jako typowej ochrony przed wiatrem, czyli warstwy wierzchniej. W przypadku Tygu także to sprawdziłem, jeżdżąc w temperaturach tylko lekko przekraczających zero. Krótkie spodenki na szelkach i nogawki na dole oraz buty z Goretexem plus bielizna i cienka bluza na górze plus uszczelniacze typu czapka pod kaskiem, komin i rękawiczki wystarczyły, by czuć się dobrze, a jednocześnie ubrany nie jak na biegun północny.
Kluczem bez zmian jest dobór rozmiaru – w przypadku moim i Tygu jest to S (169 cm wzrostu), wówczas dostaję zestaw niczym skrojony na miarę. To ważna uwaga – tu S jest dość duże, w innych firmach często wybieram M, szczególnie góry (a szosowa Rapha to raczej… L). Dzik jest dostępny w 5 rozmiarach – od S do XL (warto sprawdzić rozmiarówkę na stronie).
Jeżdżąc na gravelu więcej życzyłbym sobie tylko, by rękawy były dłuższe, albo zastosowano dodatkowe uszczelnienie mankietów. Mocne wyciągnięcie rąk na baranku powoduje, że tu brakuje uszczelnienia, co jest zauważalne wtedy, gdy temperatura spada poniżej 10 stopni. Mankiety są zakończone na skos, co jest praktyczne, ale przy mojej długości rąk nadal ten efekt występuje – zapobiegam mu stosując dłuższe rękawiczki.
Poza tym za dopasowanie, poza samym właściwym doborem rozmiaru, w spodniach odpowiada… guma w pasie. Jest na tyle elastyczna i mocna, że to działa. Nie potrzebuję niczego więcej. Kurtka ma od razu krój rowerowy, z przedłużonym tyłem, przez co działa przy pochylonej sylwetce. Jednocześnie spodnie mają wąskie nogawki na dole, wiec nie krępują ruchów podczas pedałowania – tak jak powinno być.
„Oddychalność”
Nie ma co się oszukiwać, każda membrana ma swoje granice możliwości. Tu w Dziku na tyle sprytnie połączono ją z otworami wentylacyjnymi, że dodatkowo można ingerować w przepuszczalność powietrza i regulować temperaturę zgodnie z aktualnymi potrzebami. Oprócz otworów pod pachami – z nich korzystałem chętnie – są też „chrapy” na plecach, które dzięki zakładce pomagają w tym, by plecy pozostały suche.
W spodniach identyczną rolę, jak pod pachami, pełnią długie zamki po bokach nogawek. Te rozpinałem zawsze, gdy podjazd był dłuższy niż kilka minut. Tak kombinując byłem w stanie utrzymać komfortowy mikroklimat, jednocześnie się nie pocąc zbytnio. Zestaw nie ma żadnej warstwy ogrzewającej od środka, więc mokry jest zimy – szczególnie wtedy, gdy np. leci woda z tylnego koła na dół pleców. Nie oznacza to jednak, że w tym przypadku przemaka, klejone szwy działają. Na dole w spodniach są też ściagacze.
Tam, gdzie materiał może dotykać bezpośrednio do skóry, np. pod brodą, zastosowano dodatkowo tzw. garaż, który osłania sam zamek. To miły dodatek.
Czy wybrałbym się w tym zestawie trenować? Nie. Gdy pada wolę trenażer. Turystyka, w tym długodystansowa, to za to warunki wprost stworzone, by zabrać go na wszelki wypadek. Przecież kurtkę i tak się bierze, tu mamy do pary spodnie by stworzyć dopasowany komplet.
Możliwości transportowe
Szczerze mówiąc akurat jeżdżąc na gravelu z kieszeni korzystałem najmniej, bo tak było mi wygodniej – z wyjątkiem tej na plecach, która jest bardzo duża. To tam wyjątkowo trafiał telefon. Ta sama kieszeń pełni role torebki, do której można schować całą kurtkę, gdy nie jest potrzebna i np. zamocować ją na ramie lub kierownicy. To super opcja.
Poza tym mamy do dyspozycji dwie kieszenie na zamek w spodniach, jedną na piersi w kurtce i małą z boku wsuwaną, także w kurtce. We wszystkich, poza ostatnią, mieści się spory telefon.
Dla mnie jednak zdecydowanie przebój to kaptur, bo ten jest tak duży, że mieści pod spodem kask. A nieużywany zgrabnie przytrzymywany jest z tyłu przez magnes. Ba, w kapturze jest nawet dodatkowy wywietrznik!
Podsumowanie
Zdrowy rozsądek podpowiada, że gdy pada, na rower lepiej nie wychodzić. Ale są takie sytuacje, gdy jechać trzeba, choćby po to, by dotrzeć do zaplanowanego celu. Tygu Dzik będzie wówczas jak znalazł, bo to udany zestaw składający się z kurtki ze spodni, który sprawdzi się na różnego typu rowerach. Praktyczne rozwiązania sprawiają, że jest wygodny, a możliwości regulacji wentylacji sprawiają, że nie przypomina stroju płetwonurka. Dodatkowy plus to fakt, że przetestowano go i dopracowano w Beskidach!
Dzik kurtka – gotygu.com/produkt/dzik-3l-25k-kurtka-rowerowa
Dzik spodnie – gotygu.com/produkt/dzik-3l-25k-spodnie-rowerowe
Zdjęcia: piotrkunc.com