Challenge to firma doskonale znana w świecie przełajów, gdzie gumy takie jak Griffo czy Limus często trafiają na podium Pucharu Świata CX. Zebrane długoletnie doświadczenie w wymagających warunkach sprawia, że ich opony są w stanie zaoferować wybitne właściwości jezdne w postaci przyczepności i niskich oporów toczenia jednocześnie, co brzmi jak oksymoron. Od kilku lat ręcznie wytwarzane produkty Chhallenge dostępne są też do graveli. A Gravine to najnowsza i najbardziej terenowa z gum.
Ciekawostka – choć przełaje wydają się sugerować belgijski rodowód, to Challenge ma własną fabrykę w Tajlandii, zbudowaną na podwalinach dziedzictwa innej słynnej marki, czyli francuskiego Clémenta. Firma powstała trochę przypadkiem, Pirelli, mające prawa do nazwy Clément, nie było zainteresowane jej licencjonowaniem. Max Brauns – twórca marki, wcześniej pracujący dla innych firm oponiarskich – poszedł więc własną drogą. Efekty tych zawirowań możemy kupić.
Gravelowa rodzina Challenge
Równie zawiła co historia powstania marki była i droga, dzięki której istnieje Gravine. Challenge – w dużym uproszczeniu – przenosi wszystkie swoje technologie z opon przełajowych na szersze modele, ale niekoniecznie tylko poszerza opony. Zabieg transferu wiedzy odbywa się stopniowo, przy okazji występują powiedzmy skoki w bok, bo pierwszą gumą, którą można było zobaczyć w gravelach była… Strade Bianche w szerszych wersjach. To guma szosowa z mikroskopijnym bieżnikiem. Te gravelowe „klocki” stopniowo rosły, dostaliśmy następnie Gravel Grindera (semi slick) i Gateway (mały bieżnik). Gravine to pierwsza guma agresywna, najbardziej terenowa. I jednocześnie zadziwiająco przypominająca przełajowe Griffo, tyle że powiększone! Tu elementy bieżnika mają aż po 2 mm wysokości!
Dane techniczne testowych opon
Gravine jest dostępne (póki co) tylko w jednym, typowym wyścigowym rozmiarze, czyli 40 mm, ale guma istnieje w dwóch wariantach – testowym PRO oraz wzmacnianym XP (od Extra Protection). Wszystkie gumy są robione ręcznie, co też powoduje, że… nasze sztuki testowe były lżejsze niż deklarowane 485 gramów – odpowiednio o 8 i 10 gramów.
Opony Gravine PRO mają osnowę nazwaną SuperPoly Corazza Armor. Pomiędzy osnową, a gumowym bieżnikiem znajduje się firmowy system ochrony przed przebiciem Ganzo PPS2, co oznacza, że ścianki boczne nie są chronione. Jasne boki wyglądają jak bawełna, ale są wykonana z poliestru, który jest uważany za bardziej miękki i mocniejszy niż nylon i jest powszechnie stosowany w karkasach opon. Gęstość osnowy (czyli nici w niej zwartych) wynosi aż 260 TPI. Bardziej typowe liczby to od 60 do 120 TPI.
Montaż Challenge Gravine
Wszystkie opony Challenge, z wyjątkiem tańszych, wulkanizowanych, mają tę cechę wspólną, że je ciężko założyć na obręcze. Technika ręcznego wykonania – opony są zupełnie płaskie po wyjęciu z pudełka – sprawia, że trudniej naciągnąć i zalać mlekiem. Tu polecam obejrzenie firmowego filmu instruktażowego, który podpowiada kilka tricków – znajdziecie go tutaj. Najważniejsze jet użycie wody z mydłem, by zmniejszyć tarcie aramidowych brzegów, utrudniających wskoczenie opony na miejsce. Zanim wlejecie też mleka należy „strzelić” opony na sucho, a następnie nalać mleka tubeless przez wentyl. Fakt, że opony są ciasne powoduje, że uszczelniają się błyskawicznie.
Czy da się ich używać z dętkami? Tak, to także sprawdzałem na innej parze (Gateway) H-TLR, czyli stworzonej w tej samej technologii. Przy używanej oponie włożenie dętki jest łatwiejsze, ale trzeba uważać by jej nie przyszczypać. Ba – w przeszłości używałem też wkładek CushCore Cravel.CX z Challenge Griffo 33 mm, co także okazało się bardzo dobrym i trwałym połączeniem.
Wrażenia z jazdy
Opony trafiły do stalowego Hultaja, zbudowanego od podstaw na zamówienie do testu Campagnolo Ekar GT. Idealnie pasowały do mechanicznej, trochę nostalgicznej grupy Włochów, nie tylko kolorem ścianek, ale i ręcznym wykonaniem. Opon używałem zgodnie z przeznaczeniem, tzn. w bardzo różnych warunkach, włącznie ze ściganiem. To, co widzicie, to zdjęcie z Gravel Adventure w Izerach, jedynego w Polsce wyścigu UCI, gdzie z powodzeniem dowiozły mnie do mety.
Wnioski z jazdy? W moim przypadku najważniejsze w oponie jest to, jak lekko się toczy, w przypadku Gravine na początku byłem rozczarowany. Dopiero eksperymentując z ciśnieniem, w zależności od terenu i podłoża po którym jeździłem, uzyskałem lepsze rezultaty. I tu wskazówka jest prosta – jeśli chcecie jeździć szybko, z małymi oporami toczenia, konieczne jest wysokie ciśnienie, w moim przypadku było to 38/40 PSI. Dopiero wówczas można wykorzystać specyficzną konstrukcję opony z połączonymi elementami bieżnika pod środku – układają się w linię, tocząc niemal jak opona szosowa.
Co dla odmiany oznacza tyle, że jeżdżąc więcej w terenie, np. po ścieżkach – a roweru używałem m.in. na Raduni (taka góra pod Wrocławiem) – trzeba obniżyć ciśnienie. Wówczas wykorzysta się możliwości otwartego bieżnika w pełni, podobnie jak właściwości samej gumy, która okazuje się nieoczekiwanie przyczepna. Wspomniane 260 TPI osnowy oznaczają tyle, że opona bardzo ładnie układa się do każdej nierówności podłoża, włącznie z wrednymi korzeniami, trzeba tylko dać jej szansę w postaci ugięcia. Tu zresztą bardzo przypomina opony Challenge swoją delikatnością i komfortem jazdy. To naprawdę wrażenie, które trudno porównać do innych opon!
Podsumowanie
Challenge Gravine to opona idealna dla tych, którzy chcą i potrafią wycisnąć z roweru maksymalne możliwości. Sprawdzi się szczególnie w terenie mieszanym, podczas zmiennych warunków pogodowych, gdy przyczepność i bezpeiczeństwo jazdy będą priorytetem. Na suche i łatwe warunki Challenge ma opony szybsze.
Sugerowana cena: 379 zł
Dystrybutor w Polsce: forcebike.pl
foto: Adrian Grześkow, Gravel Adventure, Grzegorz Radziwonowski