KROSS Esker 4.0 MS to od początku istnienia popularny model w ofercie polskiego producenta. Filigranowa, zgrabna rama, wykonana ze stali “od zawsze” miała wielu fanów. Do naszego testu trafiła druga już, zmodernizowana wersja. Po przejechaniu ponad 700 kilometrów możemy podzielić się wrażeniami. Uprzedzając fakty – warto było czekać!
To oczywista oczywistość – design roweru jest jednym z najistotniejszych czynników przy kupowaniu roweru, bez względu na kategorię, do jakiej należy. Druga wersja KROSS Esker 4.0 MS to nadal rower elegancki, który po prostu wygląda dobrze. Tyle tylko, że stonowaną zieleń zastąpiło zawsze modne ecru, tudzież, jak kto woli “kawa z mlekiem”. Jeśli dodamy do tego fakt, że tak pomalowaną ramę wzbogacono czarnymi dodatkami, dostajemy rower, który skomponowano ze smakiem. Mówiąc wprost – wygląda przynajmniej o klasę drożej niż w rzeczywistości kosztuje. A sugerowana cena detaliczna wynosi 5699 zł.
Nowa generacja ramy
Czas nie stoi w miejscu, nic więc dziwnego, że nowa generacja doczekała się zmian, które wynikają z modernizacji sprzętu, ale też znajdowały się na liście życzeń fanów marki. Nieprzypadkowo KROSS Eskery mają swój wierny fanklub. Sam materiał, z jakiego wykonano ramę, pozostał bez zmian – to klasyczna stal chromo-molibdenowa, z dodatkowo obrabianymi rurkami, co ma nieść ze sobą legendarną dla stali wygodę jazdy.
Projektanci ramy zadbali o wyróżniki, takie jak wzmocnienia, np. przy główce ramy, ale też np. napis za mufą suportową czy trójwymiarowe haki. Zgodnie z duchem czasu zarówno z przodu, jak i z tyłu użyto osi sztywnych – to detal cieszący przede wszystkim fanów bikepackingu, bo usztywnia rower, a po obciążeniu ma to jeszcze większe znaczenie. Nawet jeśli nowa rama wygląda podobnie do poprzedniej za sprawą tych samych niewielkich przekrojów rur, to zmian jest więcej. Chyba najistotniejsza, od strony technicznej, to stożkowa główka sterowa i użycie karbonowego widelca, w miejsce stalowego. To połączenie stalowej ramy z karbonowym widelcem ma za zadanie utrzymanie wygody jazdy, ale i pewności prowadzenia – bo przód staje się sztywniejszy.
A propos bikepackingu – na rurze podsiodłowej, dolnej i górnej, mamy zestawy otworów, w sumie osiem. Dodatkowo po trzy po każdej stronie widelca. Pozwala to myśleć o montażu zarówno bagażników, jak i wielu typów sakw czy toreb. Możliwy jest także montaż błotników, bo i do tego są otwory.
Ciekawostka – pancerze do tylnego hamulca i przerzutki poprowadzono na zewnątrz ramy. W razie potrzeby ułatwia to serwis, chroni je też przed zabrudzeniem. Ale też fabrycznie przewidziano możliwość montażu sztycy teleskopowej – na rurze podsiodłowej jest odpowiedni otwór do wewnętrznego prowadzenia linki.
Napęd
Microshift to marka, która wykorzystała swoją szansę związaną z epidemią i dokonała gigantycznego skoku, wbijając się pomiędzy monopol Shimano i Srama. Advent X to grupa dedykowana do graveli z jedną zębatką z przodu i dziesięcioma z tyłu. Znajdziemy tu wszystkie niezbędne cechy w tego typu napędzie – przerzutkę tylną ze sprzęgłem (zwanym też tłumikiem drgań) i poszerzony zakres przełożeń z trybem 11-42 z. Korba z przodu z wymienialną zębatką typu narrow – wide trzyma łańcuch i ma tu 40 zębów, co pozwala uzyskać najlżejsze przełożenie poniżej 1:1. Korba obraca się w środku suportu z wkręcanymi miskami, zgodnym ze standardem Shimano BSA (oś 24 mm). Nie ma więc problemów z kompatybilnością.
Pozostałe komponenty
Najważniejsze zmiany dotyczą elementów kontaktu, w tym kierownicy i owijki. Użycie szerokiej kierownicy o odpowiednim kształcie cieszy, podobnie jak fakt, że grubą rurkę owinięto bardzo dobrą owijką Fizika. Szerokość kierownicy (420 mm w testowanym rozmiarze M) i mostek 80 mm także zostały dobrane proporcjonalnie do rozmiaru ramy. Siodło to klasyczny model WTB Volt – sprawdzony w tysiącach rowerów przez ostatnie 10 lat! – po prostu wygodny.
Opony Saturn Ring to produkt zdecydowanie mało znany, ale sam bieżnik przypomina popularne uniwersalne modele Schwalbe z serii G-One. Rower fabrycznie montowany jest na dętkach i kołach na obręczach KROSS (wewnętrzna szerokość 19c). Oficjalnie obręcze nie są kompatybilne z systemem bezdętkowym – gdyby ktoś miał taki pomysł.
Za hamowanie odpowiadają mechaniczne hamulce tarczowe Tektro, model MD C550. Tarcze mają średnicę 160 mm.
Rozmiar i waga
Do testu trafił rower w rozmiarze M, który według specyfikacji i zaleceń KROSSa jest odpowiedni dla osób o wzroście 168-178 cm. Nasze testy użytkowników o wzroście 169 i 172 cm pokazały, że to słuszna rekomendacja, bo rozmiar był właściwy, głównie ze względu na długość ramy (choć S w przypadku niższej osoby także byłoby możliwe). Sam rower dostępny jest w czterech rozmiarach, od S do XL, tym samym rozmiarówka ma zapewniać pokrycie od 160 do 194 cm.
Warto zwrócić uwagę, że o ile oznaczenie rozmiarów jak w ubraniach typu S czy L jest pomocne, to już w calach nie należy nim się sugerować, lepiej od razu sięgnąć po milimetry. Rozmiar M opisany jest jako 19 cali, co wynika z długości rury podsiodłowej wynoszącej 510 mm – i tu wszystko się zgadza. Częściej jednak M w rowerówce to 17,5 cala, to tradycja przeniesiona z MTB. Dla kogoś, kto przywędrował z kolarstwa górskiego, może to wprowadzić element niepewności. Powinna rozwiać ją wspomniana już podpowiedź producenta lub jazda próbna.
Wrażenia z jazdy
Dwóch różnych użytkowników, z odmiennym doświadczeniem i ilością kilometrów w nogach, ten sam rower. Jak wypadł?
Grzegorz Radziwonowski, redaktor naczelny Magazynu Bike
“Często zmieniam rowery, dotyczy to zarówno ich typu, jak i materiałów ramy, czy systemu zmiany biegów. Jednego dnia jest to szosa aerodynamiczna, drugiego enduro z dużym skokiem. Od kilku lat najczęściej jednak poruszam się na gravelach, w tym także na wyścigach długodystansowych.
Bez względu jednak na typ roweru pierwsze, co jest dla mnie istotne, to jak się na rowerze czuję, zakładając, że wstępnie rozmiar został dobrany dobrze. To takie ulotne wrażenie, że jego projektant trafił w złoty środek, właściwie dobierając proporcje. To zabawne, ale bez względu na poziom wyposażenia jest dla mnie istotniejsze, czy wygodna jest owijka i siodło, i czy zgadza się długość mostka. Te drobne, a jakże istotne detale powodują, że na rowerze można poczuć się od razu dobrze. I tu stalowy KROSS Esker 4.0 MS trafia w dziesiątkę! Lekko pochylona, wygodna pozycja, gruba owijka i siodło WTB, które lubię, sprawiają, że mógłbym na nim jechać na koniec świata.
Rower gotowy do jazdy waży 12 kilogramów. I jednocześnie poza pierwszymi kilometrami zupełnie o tym się zapomina. Ważniejsza jest wspomniana pozycja oraz kąty ramy – mniej istotne są liczby, ważniejszy ich właściwy dobór – które sprawiają, że prowadzi się lekko i sprawnie porusza w terenie. Jasne, że przy tej wadze nie jest to demon prędkości, ale przy jego założonym przeznaczeniu typu bikepacking, gdy będzie objuczony bagażami, to zupełnie nieistotne.
Jestem fanem napędu Microshift, to kolejny wyposażony w niego rower, na którym jeździłem. Podoba mi się prostota obsługi i zakres przełożeń oraz fakt, że nie udało mi się jak dotąd zrzucić łańcucha. Sprzęgło w przerzutce jest mocne, a przednia zębatka z zębami narrow-wide skuteczna. Microshift pokazał, że alternatywa poza Sramem i Shimano jest możliwa. To jasne, na początku trzeba się przestawić na inną logikę zmiany, bo manetka jest inna, ale to kwestia dnia. Chciałbym tylko, żeby firma zmieniła gumy na samych manetkach – tu ergonomicznie mogłoby być lepiej.
Stalowa, bardzo ładna rama, dobra pozycja, skuteczny napęd, gdzie tkwi haczyk? Dla mnie najsłabszy punkt tego roweru to hamulce. Mechaniczne tarczówki będą zawsze słabsze niż hydrauliczne. Tu dotarte nadal były słabe, zablokowanie koła jest możliwe, ale wymaga dużej siły. Na pewno warto pokombinować z innymi okładzinami lub/i tarczami – wybierając KROSS Eskera 4.0 MS do bikepacking np. zmieniłbym przednią tarczę na 180 mm (to łatwe, inny adapter pod zacisk plus tarcza).
Opony mogłyby być lepsze, zakładam, że ich zastosowanie wynika z braków magazynowych z czasów pandemii. Na szczęście jest bardzo łatwo je zmienić – podstawowy model znanego producenta załatwi sprawę i będzie zdecydowanie lepiej. Tu guma jest zwyczajnie za twarda.
Najważniejsze – ten rower zwyczajnie mi się podoba. Proporcje, malowanie, spójne i pasujące do ceny wyposażenie oraz detale zgodne z przeznaczeniem, typu mocowania na dodatkowe akcesoria. Widać, że został przemyślany już na etapie projektowania. Drobne niuanse nie wpływają na finalne wrażenie, a to jest bardzo dobre. A fan stali dorzuci jeszcze do tego fakt, że w razie czego, ramę będzie w stanie naprawić każdy spawacz, nawet na końcu świata. I coś w tym jest!
Justyna Jarczok, absolwentka stypendium Babskiej Korby, zawodniczka startująca w wyścigach ultra
“KROSS Esker 4.0 MS 2023 przejechał ze mną około 500 km – zarówno rekreacyjnie, jak i treningowo – w przeciągu 2 tygodni. Co mogę o nim powiedzieć?
Pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne i zostały takimi do samego końca. Ten rower radzi sobie naprawdę dobrze w każdym terenie. Na asfalcie dawał poczucie dużej stabilności i w pozycji chwytu dolnego dało się na nim nieźle przyspieszyć. Cała zabawa była jednak w terenie, gdzie okazał się niezwykle zwrotny i dało się odczuć, że stalowa rama nieźle tłumi drgania – nawet te na bardziej kamienistych zjazdach. Personalnie waga roweru mi nie przeszkadzała, chociaż podkreślam, że nie jeździłam na nim w wersji bikepacking’owej, czy w bardziej wymagającym terenie górskim.
Spełnił moje oczekiwania podczas jazdy w kontekście pozycji i dłuższe trasy na siodełku – bardzo wygodne swoją drogą – nie były problematyczne. Owijka od Fizika często dawała mi dodatkowe poczucie komfortu – przyjemna i gruba w dotyku.
Odnośnie klamkomanetek mam mieszane uczucia – podczas ostrzejszej jazdy nie sprawdzał mi się ich kształt i zdarzał się ból dłoni – myślę, że to kwestia osobista. Dla mnie do zmiany.
Problemów technicznych nie doświadczyłam – cały napęd działał sprawnie i szybko, łańcuch nigdy mi nie spadł. Tutaj jedynie zarzut do hamulców, które budziły we mnie karuzelę emocji – albo nie hamowały tak sprawnie, jak tego potrzebowałam, albo tak agresywnie, że zostawiały ślady opony na chodniku.
Najmniej przyjemne wrażenie zrobiły na mnie opony – miałam problemy z ich przyczepnością na zakrętach podczas szybszej jazdy na luźniejszym podłożu. Najlepiej zachowywały się na asfalcie, gdzie faktycznie przyczepność była duża, ale już podczas treningu w ulewie i błocie wałczyłam o utrzymanie równowagi.
Podsumowując na tym rowerze jeździ się po prostu komfortowo i jest na tyle uniwersalny, że dopasuje się go do własnych potrzeb (zwłaszcza przy wymianie opon). Dla mnie odnosząc się do ceny – jakości i wrażeń z jazdy ocena 7,5/10.
Zalety: zwrotność, malowanie i design – rower jest ładny i przyciąga wzrok, geometria ramy i komfortowa pozycja, uniwersalność, duża ilość otworów montażowych w rowerze
Wady: opony, hamulce, chwyt na klamkomanetkach
Podsumowanie
#steelisreal to motto, które od lat trafia w sedno. Rowery na stalowych ramach nie bez powodu mają od początku ich istnienia swoich fanów, a nowa generacja modelu KROSSa udanie wpisuje się w tę tradycję. Zgrabna rama z dopracowanymi detalami sprawia, że rower dobrze jeździ, ta solidna podstawa pozwala myśleć o zabraniu go choćby na koniec świata.
Zdjęcia: Łukasz Kopaczyński