/

Kultowa pętla na Chomontową dla ambitnych z Tremonti

7 minut czytania

Karpacz to miejsce z rowerami kojarzące się „od zawsze”, praktycznie z każdym gatunkiem kolarstwa. Nic więc dziwnego, że wykorzystując sprzyjające okoliczności przyrody odwiedziliśmy go po raz kolejny. Tym razem nietypowo, bo z gravelami! Bez zmian pozostała sprawdzona baza w Tremonti Ski & Bike Resort.

Z Tremonti współpracujemy już kolejny sezon (zobacz raport tuż po otwarciu w ubiegłym roku), jako punkt wypadowy w naszym przypadku sprawdza się idealnie. Z jednej strony jest to centralne położenie mniej więcej w połowie Karpacza, a z drugiej całe zaplecze, jakie oferuje. Ski & Bike nie jest przypadkowe i niesie ze sobą odpowiednie konsekwencje – czytaj udogodnienia! Ba, są też specjalne oferty dla aktywnych, tak jak dostępna obecnie (aż do 22.12) Jesień w górach, gdzie zawarte od razu są wycieczki rowerowe z przewodnikiem. Waldemar Cich, który je prowadzi, to prawdziwy ekspert, w razie potrzeby jest w stanie dosiąść każdego typu roweru, a nawet je naprawić, jeśli zajdzie taka potrzeba. Na miejscu można także wypożyczyć rowery. Ale… nie samym rowerem przecież człowiek żyje, więc Tremonti to także strefa SPA, basey i sauna. Oraz oczywiście restauracja Gusto, wieść niesie że najlepsza w Karpaczu. Z drugiej strony, z punktu widzenia człowieka rowerowego, wypada podkreślić, że da się tu odżywiać zdrowo (a nawet bardzo zdrowo), bo już same śniadania rozpieszczają wyborem. Świeże warzywa, czy ryby i miejscowe sery to jedno, ale desery… Nikt nie mówił, że będzie łatwo trzymać dietę, szczególnie jesienią, nawet jeśli chce się zdobywać okoliczne góry, a to wiadomo, jest łatwiejsze gdy jednak spodenki rowerowe (także te z lajkry) nie uciskają.

Wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć po okolicy, by zobaczyć Śnieżkę

Rowerowe zaplecze

Podczas gdy ich właściciele wygodnie wypoczywają w jednym z apartamentów – a polecamy te z oddzielnym wyjściem na zewnątrz, co ułatwia ewentualny powrót po letnim, przelotnym deszczu – rowery odpoczywają w rowerowni, która przypomina sejf, a zimą zmienia się w narciarnię.

Rowerownia mieści się na końcu parkingu podziemnego, tym samym chroniona jest podwójnym kodem – do bramy głównej i do samych drzwi.

Tuż obok niej mieści się wieszak, wraz zestawem narzędzi i pompką, pozwalające na samodzielne dokonanie drobnych napraw. Nawiasem mówiąc, to przykład na to, jak Tremonti się rozwija, w poprzedni sezonie jeszcze wieszaka nie było. Takich drobnych udogodnień jest więcej.

Stojak jest po prostu praktyczny, pozwala na umieszczenie roweru na wysokości oczu i jest pancerny. Także elektryk bez problemu może tu zawisnąć

Zestaw narzędzi bez problemu pozwala dokonać wszystkich podstawowych regulacji

W środku zaś rowerowni mieści się seria wieszaków, dzięki czemu sprzęt czeka na kolejną wyprawę

W porównaniu do poprzedniego sezonu dodano też szafki. Super, można schować ubrania i buty na zmianę, tak na wszelki wypadek

Na Chomontową

W Karpaczu na rowerach jeździ się od dawna, to miejsce kultowe dla szosowców, wielokrotnie kończyło się tu Tour de Pologne. Jeśli chcecie się przekonać, jak finiszowali zwykle kolarze, wystarczy obrać za kierunek Orlinek, a potem wyobrazić sobie, że zwykle kolarze pokonywali podjazd w jego kierunku kilkukrotnie. Karpacz ma także bardzo długie tradycje MTB, z pierwszymi wyścigami Pucharu Polski sięgającymi połowy lat 90-tych, gdy zawodnicy cross country walczyli w okolicach starej skoczni (to także Orlinek). Następnie zdecydowanie częściej bywali tu maratończycy MTB, którzy wielokrotnie przemierzali okoliczne szlaki. Dziś najprostsza metoda, by spróbować MTB to wybranie się na pobliskie Pasmo Rowerowe Olbrzymy. Jeśli ktoś jednak zdecydowanie woli gravele, także nie będzie się nudzić. Szersze niż w szosie gumy z agresywnym bieżnikiem pozwolą zagarnąć smakowite kąski z okolicy. W tym te zupełnie niedostępne na wąskich oponkach.

Nasza trasa do powtórzenia

Nasza trasa liczy „tylko” 34 kilometry, ale nie dajcie się nabrać, sama długość nie mówi wszystkiego. Obejmuje bowiem zarówno podjazdy, jak i zjazdy. Nawet jeśli nigdy nie zjeżdża się z dróg, to zdecydowanie jest co robić, a magiczne słowo brzmi „Chomontowa”. To droga o długości 5,5 kilometrów, zaczynająca się w Karpaczu Górnym, do Zamkowych Skał, by następnie spaść do Drogi Sudeckiej. Wspina się z poziomu ok. 600 metrów na 950 m n.p.m. i do punktu kulminacyjnego, od strony Karpacza, jest łatwo dostępna. Asfalt, który ją kiedyś pokrywał, to dziś głównie ślady po nim, dlatego gravel to rower idealny. Ale uwaga – na zjeździe w stronę Przesieki, kusząco szerokim, kryją się betonowe progi odprowadzające wodę, niegdyś postrach maratończyków. Tu zawsze, bez względu na rower, wskazana jest ostrożność.

Zanim jednak traficie na Chmontową, mamy coś ekstra. Tuż obok Tremonti mieści się Zapora na Łomnicy, którą trzeba odwiedzić koniecznie.

Poza sezonem tłok jest na niej jakby mniejszy, nie powinno być problemów z przejazdem rowerem (zawsze można kawałek podprowadzić)

Nad zbiornikiem, w górę, zaczyna się ścieżka, która pozwala uniknąć jazdy główną drogą

I która ma swoje uroki – tabliczka, jak widzieliśmy, była bardziej przeznaczona dla roztargnionych pieszych

Z punktu widzenia graveli, tudzież ich kół, jest idealna

Zdecydowanie też trudno jej odmówić malowniczości

Ale uwaga, bo jak tylko wyjedziecie na asfalt, to po 100 metrach w prawo, tuż za Orlenem a naprzeciwko Żabki czai się pokusa! Cukiernia nie istnieje na mapach Google, ale zdecydowanie warto ją odwiedzić

Sama Chomontowa to już prawdziwy raj, także dla grzybiarzy – spotkaliśmy wielu (niekoniecznie zbierali akurat te okazy)

Na pierwszym przejaśnieniu mieści się krzyżówka szlaków pieszych i zbiornik retencyjny – my dalej jedziemy główną drogą

Podobnie jak na kolejnym skrzyżowaniu, gdzie trzeba wybrać prawą odnogę, choć lewa kusi…

Nagroda za kilkaset metrów w pionie to taki widok!

W dole widać m.in. Zamek Chojnik, ale też i Jelenią Górę

Tuż za miejscem z najładniejszymi widokami zaczyna się zjazd – i tu warto być czujnym. Progi!

Podłoże na całości jest sprzyjające, tyle że nastromienie kusi, by nabrać prędkości

Przy odrobinie ostrożności nawet na oponce 38 mm, takiej jak w Livie Devote 1, nie było żadnych problemów

Kierunek Sosnówka

Droga Chomontowa kończy się na Drodze Sudeckiej, gdzie do wyboru są dwie opcje. My skręciliśmy w prawo, w stronę Borowic, jeśli skręcicie w lewo, a następnie pierwszą drogą asfaltową w dół, dojedziecie do Przesieki. Z punktu widzenia naszego celu – a wybraliśmy się do Cieplic – obydwie do niego prowadzą, ale mają inny charakter. Przez Przesiekę czeka was długi zjazd po asfalcie i zdecydowanie mniej widoków. Nasz kombinowany wariant to trochę asfaltu a następnie drogi leśne i ścieżka rowerowa nad zalewem w Sosnówce, według nas jest zdecydowanie ciekawszy. Trudności techniczne? Żadne! Zanim zjedziecie z powrotem z asfaltu, można jeszcze wybrać przystanek w Ogród Japoński Surivia – mieści się tuż obok naszej trasy, dodając jeden krótki podjazd (warto wziąć coś do zapięcia rowerów)

Trudności w kierunku Sosnówki sprowadzają się głównie do błota po deszczu

Ale przecież nie jesteśmy z cukru, prawda?

Zasłużony postój

Na liczniku może 20 kilometrów, ale zapewne z dwie godziny jazdy i to pomimo tego, że większość prowadziła z góry. Świadomie zaplanowaliśmy postój, wiedząc, że trasa nie jest szybka. Jej uroki sprawiają też, że nie chce się spieszyć. Także ostatni fragment, obok zbiornika w Sosnówce, który stanowił w ogóle jedną z pierwszych inwestycji czysto rowerowych w regionie. Ta ścieżka, choć niewielka, pozwala w wygodny sposób objechać zbiornik od strony gór, a nie główną drogą z drugiej. Postój zaplanowaliśmy w nad stawami na pograniczu Podgórzyna i Cieplic, gdzie jest kilka odpowiednich opcji, jeśli wliczymy w to też Cieplice.

Dwa warianty powrotu

Powrót do Tremonti od razu zaplanowaliśmy w dwóch wariantach. Są podobne pod względem długości, ale na skróty przez Sosnówkę jest odrobinę szybszy. Oszacowaliśmy, że tylko w ten sposób mamy szansę wrócić równo z zachodem słońca! Odrobinę za późno wystartowaliśmy, krótka trasa, przez ciągłe zachwyty i związane z tym przystanki zajęła nam finalnie brutto pięć godzin. Na trasie, którą możecie ściągnąć, dodatkowo jest jeszcze pałac w Staniszowie, oprócz tego w Miłkowie. Nieprzypadkowo Kotlina Jeleniogórska znana jest z zamków, pałaców i ogrodów – są dokładnie co kilka kilometrów. Dla ambitnych można tylko wspomnieć, że nad Sosnówką znajduje się jeszcze Zamek Księcia Henryka na Wzgórzu Grodna, czyli nowa-stara konstrukcja, odbudowana z ruin w ostatnich latach, a wyglądająca jak gotycki Zameczek. Tak naprawdę powstała w XIX wieku specjalnie dla turystów! Gravelem trzeba będzie jednak tu rower kawałeczek podprowadzić.

Wybrany wariant wynagrodził nas romantycznym zachodem słońca nad zbiornikiem, z Chojnikiem w tle

A finisz, w promieniach zachodzącego słońca, to już deptak w samym Karpaczu. Stąd do Tremonti jest może kilometr! Plany mieliśmy ambitne, by jeszcze wyjść wieczorem, ale skończyło się na… saunie w Tremonti. Po rowerze nie ma chyba nic lepszego!

Wszystkie informacje, włącznie z aktualnymi promocjami, znajdziecie na tremonti.pl

Bezpośredni kontakt do Waldemara Cich tel. 606 392 665

Inne propozycje na gravele tras w okolicy

Redaktor naczelny Magazynu BIKE.
Dla ETNH dzieli się ogromnym doświadczeniem w branży pisząc o gravelach.

Ciągle w siodle, bez względu na to, czy był to kiedyś rower XC, czy częściej gravel jak obecnie. Nie boi się zmian i nowych wyzwań.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Poprzednia hstoria

Thule Foothill – namiot dachowy z którym możesz więcej

Następna historia

Knog Scout – alarm i lokalizator roweru w jednym

Ostatnie autora

Test NS Bikes Rag+ 3

Aż nie chce się wierzyć, że pierwszą wersję Raga+ od NS Bikes testowałem w 2018 roku!…

Test KTM X-Strada Master

Tradycja tradycją, ale kierunek musi się zgadzać, a w przypadku serii X-Strada KTM jest to sport! Jak…

Test Polygon Tambora G8X

Polygon Tambora to pierwszy karbonowy gravel indonezyjskiej marki, a my mieliśmy przyjemność go sprawdzić. Za sprawą…

0
Would love your thoughts, please comment.x